O wstydliwej praktyce porzucania mandatów przez wybranych na radnych członków Samorządności pisano już wielokrotnie. O tym, że w tej kadencji padł rekord tego typu praktyk – również. O tym, że ludzie obdarzeni zaufaniem mieszkańców, wybrali ciepłe posadki w urzędzie zamiast aktywnej pracy radnego warto przy każdej okazji przypominać, ale tym razem chodzi o nieco inny aspekt.
Człowiek, który w wyborach na radnych Gdyni uzyskał najwięcej głosów – bo aż 6149 i był z tego bardzo dumny – zrobił to samo. Michał Guć, który zaproponował mieszkańcom Dąbrowy, Karwin, Małego i Wielkiego Kacka, że będzie reprezentował ich interesy, po wyborze mandatu radnego nie przyjął. Wybrał pracę wiceprezydenta i wysokie apanaże. Wiele razy tłumaczył, że jego zdaniem to w porządku, bo on przecież nadal będzie pracować w samorządzie na rzecz mieszkańców, a dzięki funkcji wiceprezydenta ma większe możliwości niż szeregowy radny.
Skoro tak jest, to chcemy powiedzieć, że nasz sąsiad, mieszkaniec ulicy Poziomkowej na Dąbrowie, obdarzony wielkim zaufaniem wyborców, Michał Guć, całkowicie roztrwonił to zaufanie. Zapomniał o nas, odwrócił się tyłem do nas i nie wsparł w żadnym istotnym dla nas w ostatnich latach problemie. Gdzie ta większa skuteczność i większe możliwości niż w radzie? Gdzie większa siła oddziaływania? Łatwiejszy, bo codzienny dostęp do prezydenta i możliwość wpływania na kluczowe decyzje? Możliwości są dwie: albo tych możliwości nie miał, albo z nich nie korzystał.
Złościmy się na amatorszczyznę i arogancję odpowiedzialnego za realizację Węzła Karwiny Marka Łucyka, który zgotował nam, mieszkańcom Dąbrowy, Kacka i Karwin kilkuletnie piekło a umyka nam to, że „nasz” Michał Guć w tej sprawie zrobił dokładnie nic? Znając zakres projektu, nie oprotestował dokonanych w nim zmian. Każdego dnia w drodze do i z pracy widział co się dzieje, obserwował nasz codzienny Armagedon i – milczał. Nie reagował w sprawie bezsensownego zamknięcia ulicy Lubczykowej i Koperkowej na Dąbrowie. Nie reagował, gdy miasto całkowicie skopało przebudowę skrzyżowania Miętowej z Nowowiczlińską, mimo, że codziennie przejeżdża przez nie w drodze z pracy do domu. Nie zrobił ani jednego spotkania w tej sprawie. Kojarzycie jakąś jego interwencje w tej sprawie? Głos w naszej obronie? My nie.
Kumulacją remontów i przebudów zablokowano całkowicie Dąbrowę. Znów wieszano psy – i słusznie – na odpowiedzialnym za tę demolkę wiceprezydencie Łucyku – a nikt nie odnotował całkowitej bierności naszego podobno reprezentanta w gdyńskim samorządzie – Michała Gucia. Znikł, milczał, udawał, że go nie ma. Niczego nie zaproponował, nie wsparł nas, nie zaoferował pomocy, nie był zainteresowany organizacją spotkania, nie przyszedł na to, które zorganizowano. Zaszył się w urzędzie i stamtąd wstawiał na social mediach zdjęcia seniorów i niepełnosprawnych.
Gdy skasowano nam połączenia na Dąbrowę i Kack – milczał. Nie bronił, nie wspierał stanowiska rad dzielnic, wybrał lojalne milczenie, by nie urazić prezydenta. Rozumiemy, że urzędowej limuzyny nikt mu nie „zawiesił”, więc podróże do urzędu dalej były dość wygodne i bez tłoku – tym obłudniej wyglądało wyrażenie przez Michała Gucia zadowolenia z zapowiedzi powrotu zawieszonych linii.
Nie wiemy, gdzie był „nasz radny” Michał Guć, gdy przez ostatnie lata i miesiące ta część miasta stała się nie do życia, gdzie padały kolejne rekordy godzin spędzanych w korkach. Na pewno nie było go też w Spółdzielni Mieszkaniowej „Karwiny” przy kolejnych odsłonach sporu spółdzielców z władzami spółdzielni. Musieliśmy się z tym szarpać sami, bez żadnego, choćby symbolicznego wsparcia. W Gdańsku w rozwiązanie sytuacji w SM Ujeścisko zaangażowali się radni, w naszej części miasta osoba z największym zaufaniem społecznym po raz kolejny zawiodła. Być może w tym czasie ważniejsze było kupowanie i odbieranie konkretnych nagród i wyróżnień. A przecież to głosy mieszkańców w wyborach „radny” Guć uważał za najlepszą nagrodę.
Panie Michale Guciu – zawiódł nas pan totalnie jako mieszkańców okręgu, z którego został pan wybrany. Zaufało panu największe grono mieszkańców Gdyni i do tego największego grona odwrócił się pan tyłem i stał odwrócony przez 5 lat. Mijał nas pan urzędową limuzyną lub czasem trolejbusem, ale o takich porach, by nie ryzykować nieprzyjemnych spotkań. Pozwolił pan, by zamieniono nasze życie w koszmar i nie ma śladu po jakichkolwiek pana protestach w tej sprawie czy skutecznych interwencjach. Zasłonił się pan Markiem Łucykiem w temacie inwestycji i Katarzyną Gruszecką – Spychałą przy likwidacjach połączeń. A za chwilę znów pan wróci i będzie usiłował nas uwieść opowieściami o wrażliwym, zaangażowanym sąsiedzie z Dąbrowy, licząc na głosy kolejnych naiwnych.
Tak jak wielka była liczba głosów, które otrzymał pan w 2018 roku od mieszkańców okręgu 5, tak wielkie jest nasze rozczarowanie pana postawą po wyborze. Nie tylko nie chciał pan zostać radnym, to jeszcze później, odchodząc na ciepłą posadę, nie zrobił pan nic, by na tym awansie skorzystały dzielnice, dzięki którym ma pan pracę. Zarabiał pan i zarabia dobre pieniądze dzięki głosom ludzi z naszego okręgu, a sąsiadów pan porzucił. Był pan największym nieobecnym tej części miasta.
Tak, sami jesteśmy sobie winni, bo panu zaufaliśmy. Gorąco wierzymy, że to był ostatni raz i że nikt racjonalnie myślący spośród mieszkańców Dąbrowy, Kacka czy Karwin nie zmarnuje już swojego głosu stawiając krzyżyk przy nazwisku GUĆ.
Bartłomiej Austen
Adam Bartusch
Anna Błaszczyk
Szymon Jaros
Natalia Kłopotek – Główczewska
Jarosław Zyguła
Zobacz także: Kalendarz niewidzialnych gdyńskich obietnic
Napisz odpowiedź