zdjęcie ilustracyjne przedstawia ulicę 10 lutego w Gdyni
fot. RobsonPL/istock

Przedsiębiorcy uciekają z Gdyni

Musimy wyjść z bańki, w której w Gdyni od lat żyjemy. Wystąpienie Adama Bartusch na spotkaniu Gdyńskiego Dialogu 5 stycznia 2023 r.

Musimy wyjść z bańki, w której w Gdyni od lat żyjemy. Żyjąc w niej myślimy, że w mieście jest fajnie i doskonale, a gdyński samorząd dostaje kolejne nagrody za wspieranie gdyńskiej przedsiębiorczości.

Tymczasem relacje władz miasta z ogółem przedsiębiorców nie mają nic wspólnego z tym wyobrażeniem. W powszechnym przeświadczeniu przedsiębiorców w dzisiejszej Gdyni jest grupa uprzywilejowanych, dla których nagina się procedury i ułatwia działalność oraz reszta, którą władze właściwie ignorują, wychodząc z założenia, że jakoś sobie poradzą.

Likwidacja miejsc postojowych

Przykładowo, na ul. 10 Lutego zlikwidowano w zasadzie wszystkie miejsca postojowe. Osobiście nie jestem przeciwnikiem takiego rozwiązania, jednak decyzje Urzędu Miasta w Gdyni zostały podjęte w sposób autorytarny. Nikt nie konsultował tych zmian z żadną grupą ludzi prowadzących biznesy, a przecież nawet projekty budżetu obywatelskiego powinny być konsultowane z grupami, na które one oddziałują.  Półtora roku od tych zmian zbankrutowało aż siedem sklepów. Nikt przedsiębiorców nie zapytał, co można by zrobić pośredniego. Nikt z władz miasta na poważnie nie szukał kompromisu. Przedstawialiśmy swoje pomysły urzędnikom, jednak jak to od kilku lat w Gdyni stało się obyczajem, na przytakiwaniu głową i braku reakcji się skończyło.

Wieloletnie zaniedbania w rozbudowie i budowie nowych połączeń komunikacyjnych dzielnic z centrum zaowocowały paraliżem i nieustannymi korkami. Ulica Kielecka czy Rolnicza na Witominie zostały przygotowane do rozbudowy jeszcze w latach 70- tych ubiegłego wieku i wciąż czekają. Gdy inne miasta podobnej wielkości inwestowały w drogi, władze w Gdyni inwestowały w PR, w imprezy.  Teraz – by ukryć swoje wieloletnie zaniedbania – ludzie pana Szczurka ogłosili gwałtowną zmianę polityki komunikacyjnej.  Na potęgę likwidują miejsca parkingowe. Starają się ludzi zmusić do jeżdżenia komunikacją miejską, tak by wyglądało, że zaniedbana infrastruktura komunikacyjna – nierozbudowywanie od lat połączeń pomiędzy dzielnicami – była efektem przemyślanej polityki.

Hutnicza do poprawki

Jednym z przykładów, gdzie zaniedbania w budowie dróg bardzo kłują w oczy jest ul. Hutnicza. Ta ulica i jej okolice to centrum przemysłowe Gdyni.  Od wielu lat przedsiębiorcy z tych miejsc proszą Urząd Miasta, aby ten uporządkował i rozbudował tamtejszą infrastrukturę. Hutnicza od lat wymaga poszerzenia, zwiększenia przepustowości, a boczne ulice przylegające do Hutniczej przy których mieści się wiele firm odprowadzających niebagatelne podatki do kasy miasta, są często drogami polnymi wyłożonymi jaszcze za PRL betonowymi płytami.

Mimo licznych monitów właściwie do dziś nie ma jasno nakreślonych planów, kiedy nastąpi rozbudowa i uporządkowanie tych dróg. Kiedy wreszcie na poważnie Miasto zainteresuje się tymi, którzy dają miejsca pracy i zasilają kasę Urzędu Miasta?

Ościenne gminy kuszą przedsiębiorców

Jednocześnie trzeba wiedzieć, że ościenne gminy kuszą przedsiębiorców narzekających na brak zainteresowania władz Gdyni poprawą infrastruktury drogowej lub obsługą interesantów w urzędzie by przenosili swoje siedziby do nich. Oferują urzędy i urzędników przyjaznych przedsiębiorcom, o wiele szybsze niż w Gdyni załatwianie spraw i wspólne działania mające ułatwiać prowadzenie działalności gospodarczej. Tak to wygląda. Taka jest kolosalna różnica w podejściu.

Legendarny Wydział Architektury

Obsługa interesantów w Urzędach gminy na prawach powiatu Miasta Gdyni to kolejny dramat warty wspomnienia. Wydział Architektury w gdyńskim Urzędzie Miasta obrósł w legendy – Gdy przedsiębiorca podejmuje inwestycję i architekt dowiaduje się, że umiejscowiona będzie w Gdyni, to zazwyczaj mówi: „Ale to będzie kosztowało trochę więcej, niż jakby pan to robił w Gdańsku”. Dlaczego? Bo gdyńscy urzędnicy podejmują decyzje w taki sposób, że ostatniego dnia, kiedy mogą, odsyłają wniosek o wydanie pozwolenia na budowę z informacją, że nie spełnia on wymogów formalnych. Często odsyłają wnioski do dodatkowych konsultacji tylko po to, by zyskać na czasie i odwlec wydanie decyzji.

Chciałbym podkreślić, że urzędnicy są wszędzie mniej więcej jednakowi. To, że w Gdyni pracują tak wolno i z taką beztroską utrudniają petentom załatwianie spraw wynika z systemu. Z systemu, który promuje „włoski strajk”, markowanie pracy, odwlekanie podejmowania decyzji. Ryba psuje się od głowy. To władze miasta stworzyły warunki, by przez lata w Gdyni celem pracy biurokracji nie było załatwianie spraw, ale drobiazgowe przestrzeganie procedur, interpretowanie prawa na niekorzyść petentów i odwlekanie, odwlekanie podejmowania decyzji.

W Gdyni w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego, jeśli zapomniałeś postawić parafki na 38 stronie – dostaniesz odmowną decyzję. W Gdańsku urzędnik zadzwoni do inwestora, podpowie czego brakuje i poprosi by podjechał i uzupełnił. Nikt nie czeka 30 dni, nikt nie wysyła odpowiedzi ostatniego dnia tak jak w Gdyni. To jest kolosalna różnica. To jest wina decydentów, którzy promują takie patologiczne zachowania w urzędach naszego powiatu.

Mógłbym takich gdyńskich przykładów biurokracji dla biurokracji wymieniać jeszcze długo. Skutkiem tego jest to, że przedsiębiorcy przenoszą działalność do miast ościennych. Panuje już taka atmosfera, że jeżeli biznes ma się w jakikolwiek sposób stykać z decyzjami urzędników w Gdyni, to ludzie nie podejmują takich inicjatyw. Towarzyszy nam zniechęcenie i atmosfera beznadziei. Gdynia przez wiele lat była stawiana za wzór. Mówiło się „Wolne Miasto Gdańsk i Szybkie Miasto Gdynia”. Teraz mamy „Prężne miasto Gdańsk i Wolne Miasto Gdynię”. Być może nie wszyscy mieszkańcy to już widzą, bo całe lata żyliśmy w PR -owej bańce, ale Gdynia straciła prymat dynamicznego, nastawionego na rozwój miasta. I jako jej mieszkańcowi jest mi bardzo smutno z tego powodu