Adam Stelmaszewski (AS): Od prawyborów minęło już sporo czasu, a kampania wyborcza się jeszcze oficjalnie nie zaczęła. Jak oceniasz ten czas, co było dla ciebie priorytetem?
Aleksandra Kosiorek (AK): Nie tylko dla mnie, ale również dla pozostałych członków Gdyńskiego Dialogu ostatnie miesiące były czasem wytężonej pracy na rzecz budowy zrównoważonego programu wyborczego. Nie było to łatwe zajęcie! Jak już kiedyś powiedziałam o współpracy osób z tak różnych środowisk, jakie jednoczy Gdyński Dialog: zgadzamy się często, spieramy jeszcze częściej. To oczywiście żart, ale świetnie uwypukla, że Gdynię zamieszkują osoby o różnych poglądach i należy pamiętać, że wszyscy oni muszą znaleźć swoje miejsce w debacie publicznej o kierunkach rozwoju naszego miasta.
Natomiast okres wakacji poświęciłam rodzinie, ponieważ wiedziałam, że wygrane prawybory będą oznaczać dużo ciężkiej pracy dla mnie i mniej czasu dla najbliższych. Nasze wspólne hobby to wyprawy z naszą przyczepą kempingową, zatem niemal całe wakacje spędziliśmy na bliższych i dalszych podróżach.
AS: Było też sporo spotkań z mieszkańcami w dzielnicach. Dlaczego akurat kandydatka „Dialogu” chce rozmawiać z mieszkańcami, chyba nikt nie ma wątpliwości. Mnie jednak ciekawi, co w tych spotkaniach jest dla ciebie najtrudniejsze? Czy jakieś spotkanie można nazwać niewypałem?
Nie miałam wątpliwości, że takie spotkania powinny mieć miejsce, natomiast zasmuca mnie to, co słyszę od mieszkańców – że od wielu lat nikt z władz miasta nie pojawił się „w terenie”, nie zapytał o sprawy dzielnicy, nie zainteresował się ich problemami. Tu i tam jednak słyszę, że po mojej wizycie ktoś z władz miasta pojawiał się niedługo potem i podejmował rozmowę. Cieszę się, że już na tym etapie chociaż w taki sposób jestem w stanie pomóc.
Żadnego ze spotkań nie mogę nazwać niewypałem, wszystkie były ciekawe i inspirujące. Dzielnice różnią się między sobą ogromnie, inna jest ich historia, inne oczywiście problemy. I chociaż mieszkańcy powtarzają, że dla władz Gdyni liczy się tylko śródmieście, to właśnie spotkanie w tej dzielnicy było dla mnie najtrudniejsze. Zostałam zaproszona do lokali komunalnych (czyli należących do miasta). Stan tych budynków prawdziwie mną wstrząsnął. Gdynia, aspirująca do najszczęśliwszego miasta w Polsce, pozwala żyć swoim najbardziej potrzebującym mieszkańcom w warunkach urągających człowieczeństwu. Budynki są nieocieplone, grzyb pokrywa ściany od sufitu po podłogę. Stan jednego z lokali był tak zły, że sprawą zainteresowała się telewizja – reportaż w tej sprawie można obejrzeć na TVP3. Po rozmowie z tymi mieszkańcami byłam naprawdę przerażona.
AS: Rozmawiamy w przeddzień oficjalnego ogłoszenia kampanii wyborczej. Jakie masz plany, na co chcesz konkretnie postawić w tym krótkim, ale intensywnym czasie?
AK: Będę nadal rozmawiać z mieszkańcami. Owszem, musimy też przeprowadzić „typową” kampanię – ulotki, zdjęcia, konferencje, uśmiechy. Ale dałam już się poznać gdynianiom jako osoba nieuwikłana w układy polityczne, a otwarta na spotkania z nimi. Cieszę się, kiedy słyszę, że potrafię ich słuchać – to właśnie jest moim celem. Gorzej, kiedy przeciwnicy szydzą, że nie mam w związku z tym nic do powiedzenia [śmieje się – przyp. autora]. Wszystkich nie da się zadowolić, to pewne. Zdjęcia na ładnym tle pozostawiam jednak starszym panom w garniturach. Dla mnie liczy się działanie w terenie!
AS: Nie boisz się, że kampania będzie „brudna”? Wojciech Szczurek jest po raz pierwszy realnie zagrożony utratą władzy, a dodatkowo nie ty jedna myślisz o przejęciu po nim urzędu.
AK: „Boję” to złe słowo. Oczywiście, że niektóre ciosy bolą i boleć będą, ale wiedziałam, na co się decyduję. Z całą pewnością nie będzie grzecznie, nie tylko prezydent Szczurek ma wiele do stracenia – pamiętajmy, że przez te ponad ćwierć wieku został otoczony gęstą siatką wybranych przez siebie współpracowników. Oni również mają wiele do stracenia.
Ale wierzę, że walka ma sens, że gdynianie są zmęczeni nieobecnym i wypalonym prezydentem, nadętymi radnymi i propagandą sukcesu, popartą kolejną kupioną za nasze pieniądze nagrodą. Czas na zmiany, na nową, świeżą krew.
AS: A załóżmy, że wygrasz. Jaka będzie twoja pierwsza decyzja?
AK: Do podjęcia w pierwszej kolejności jest wiele decyzji, od małych po bardzo istotne. Zapowiadałam szeroki audyt finansów miasta i zbadanie racjonalności istnienia niektórych komórek i spółek miejskich. Trzeba natychmiast podjąć działania na rzecz ograniczenia wysokości zadłużenia Gdyni, w mieście pełnym długów najsprawniejszy prezydent z najlepszą radą miasta niewiele zdziałają.
Do przejrzenia są umowy wieloletnie zawarte przez Gdynię z podmiotami trzecimi – część z nich od wielu lat nie była rewaloryzowana, niektóre zapewne są dla miasta niekorzystne. Trzeba wyciągnąć rękę do naszych sąsiadów – współpraca międzygminna nigdy nie była mocną stroną Gdynia.
W ręku mamy już gotowy plan zachęcania przedsiębiorców do inwestowania w naszym mieście – oczywiście nie uda się to natychmiast, ale działania należy podjąć szybko. Są również i takie mniejsze decyzje – w mojej ocenie urząd miasta powinien być dostępny dla mieszkańców, którzy chcą w nim załatwić sprawę „z marszu”, nie rejestrując się wcześniej. Drzwi urzędu powinny stać dla każdego mieszkańca otworem.
AS: Dziękuję za rozmowę!
Zobacz też:
Gdynianka w Broadway Dance Center
Kilka faktów o inwestycjach drogowych w Gdyni z ostatnich 5 lat
Napisz odpowiedź