Ten weekend stał pod znakiem pożegnań. Od piątku aż do niedzieli wieczorem ruszały ostatnie kursy likwidowanych linii autobusowych lub trolejbusowych w Gdyni. W sposób szczególny mieszkańcy pożegnali linie W, łączącą wiele gdyńskich dzielnic na trasie Pustki Cisowskie – Redłowo. To tu zogniskowały się emocje i to właśnie ostatni kurs autobusu W, krótko po godzinie 17 był okazją do społecznego happeningu.
Zarówno na pętli na Pustkach Cisowskich, na całej trasie autobusu, na jej końcowym przystanku w sąsiedztwie szpitala w Redłowie jak i pod siedzibą gdyńskich urzędników na Piłsudskiego, spotykali się ludzie rozczarowani decyzją o rzezi gdyńskiej komunikacji i brakiem reakcji władz na protesty mieszkańców. Warto przypomnieć, że petycje i skargi pisali nie tylko zwykli ludzie, ale pisma wyrażające sprzeciw wobec decyzji i trybu jej podjęcia wystosowała zdecydowana większość gdyńskich rad dzielnic. Internetową petycje przygotowaną przez Radę Dzielnicy Pustki Cisowskie – Demptowo podpisało ponad 1100 osób, a tę papierową, napisaną przez mieszkańców Małego Kacka – ponad siedemset. To w ich imieniu uczestnicy ostatniego przejazdu linią W złożyli symboliczną żałobną wiązankę pod gmachem urzędu. To w ich imieniu stali z transparentem sprzeciwiającym się likwidacji wielu ważnych połączeń i to w ich imieniu przejechali przez miasto. W autobusie spotkali się przedstawiciele bardzo różnych środowisk, od PiS po Lewicę, była silna reprezentacja Gdyńskiego Dialogu, byli radni miasta i dzielnicy, byli też zwykli mieszkańcy.
– To są takie momenty, gdy trudno po prostu machnąć ręką i się pogodzić. Chce się zrobić coś więcej, dlatego jestem tu z mieszkańcami, by stanowczo wyrazić protest – powiedziała Aneta Banach z Gdyńskiego Dialogu, przed laty radna dzielnicy Pustki Cisowskie – Demptowo, która przez wcześniejsze dni wędrowała przez Demptowo zbierając podpisy mieszkańców. Nic więc dziwnego, że była też na całej trasie niedzielnego przejazdu.
Trudno jest żegnać likwidowaną linie autobusową, jednocześnie podtrzymując w sobie nadzieję na zmianę niefortunnej decyzji – a przecież z taką nadzieją kolejni gdynianie podpisują petycje. Zatem, mimo frustracji i rozczarowania towarzyszącej przejazdowi, było również nieco optymizmu i poczucia, że władze Gdyni swoją decyzją zmobilizowały mieszkańców do wspólnego działania i współpracy – a to może przynieść dobre owoce.
Bo choć od poniedziałku zlikwidowane linie już nie kursują, co natychmiast o poranku odczuli mieszkańcy, to starania o zmianę decyzji będą trwały nadal. Władze Gdyni od lat podkreślają znaczenie transportu zbiorowego, wskazują na jego zalety i konieczność ograniczania komunikacji indywidualnej, tworzą kolejne odcinki buspasów, a jednocześnie tną połączenia komunikacji zbiorowej do kości – trudno w tym doszukać się logiki, konsekwencji czy spójnego planu. Wiele wskazuje na przypadkowe, podejmowane w panice ruchy, jak zwykle nie konsultowane, które swoje źródło mają oczywiście w miejscu widocznym doskonale na stronie www.gdynskidlug.pl
Napisz odpowiedź