Wielkie kontrowersje w sprawie Przemyskiej 34
Po raz kolejny mamy do czynienia z sytuacją, gdy decyzja radnych i urzędników skutkuje tym, że zyska prywatna firma, a straci miasto, czyli podatnik. I mowa tu o dużych pieniądzach.
Racjonalna kolejność powinna być taka: rada miasta uchwala plan miejscowy dla danego terenu – potem może go sprzedawać. Wtedy wszystko jest jasne, co na której działce jest możliwe i dopuszczalne. Ktoś, kto ją kupuje, wie na co może liczyć, a na co nie. I wiadomo, że inne pieniądze wyda się na zakup działki, na której można postawić mieszkania, inne na zakup terenu, gdzie np. możliwe są tylko funkcje usługowe, niska zabudowa czy np. zabudowa magazynowa. W przeszłości bywały już sytuacje, gdy miasto sprzedawało działkę, dla której w ogóle nie było jeszcze planu miejscowego. To oczywiście też nie jest dobre i prawie zawsze miasto na tym traci.
Z kolei w 2018 roku miasto sprzedało trzyhektarową działkę przy Przemyskiej 34 z jasnymi zapisami planu pozwalającymi na zabudowę magazynową, uzyskując od firmy Inter Marine kwotę 10 milionów złotych. Kwota niemała, ale przy tej wielkości działki, gdyby była dopuszczona funkcja zabudowy mieszkaniowej, cena zapewne byłaby wyższa, a liczba podmiotów zainteresowanych zakupem – zapewne większa.
Tymczasem na sesji 31 sierpnia b.r. radni Samorządności Wojciecha Szczurka na wniosek prezydenta uchwalili miejscowy plan m.in. dla ulicy Przemyskiej w Małym Kacku, pozwalający na … zabudowę mieszkaniową wspomnianego terenu. Radni opozycji byli przeciw, wyrażając swój protest i pytając, podobnie jak przedstawiciele mieszkańców, dlaczego nie sprzedano terenu po zmianie planu, a przed, skoro zmiana planu zwiększyła wartość działki? Tłumaczenia przedstawicieli miasta nikogo raczej nie przekonały – spółka Inter Marine otrzymała prezent kosztem podatnika. Sprawa jest bulwersująca, ale radni Samorządności nie mieli wątpliwości jak głosować.
Tymczasem, po artykule Krzysztofa Katki w „Gazecie Wyborczej” sprawa wygląda jeszcze bardziej bulwersująco. Inter Marine najprawdopodobniej było tylko pośrednikiem, podmiotem, który teren taniej kupił z zamiarem droższej odsprzedaży deweloperowi. Zatem miasto straciło, a nabywca zyskał na różnicy wartości terenu kupionego jako nie pod mieszkaniówkę, a sprzedawanego już z opcją budowy mieszkań. Zyska zapewne INVEST KOMFORT – nie musiał stawać do przetargu, wystarczyło porozumieć się z nowym właścicielem terenu. Oczywiście, minie kilka lat, zanim tam cokolwiek powstanie. Deweloperzy znają przepisy i wiedzą, że trzeba odczekać 5 lat od zmiany planu, by nie płacić renty planistycznej. W tej branży opłaca się czekać, by osiągnąć cel. Mieszkanie to nie mleko, nie wykipi.
I teraz kilka pytań pod rozwagę:
– Czy w mieście, gdzie od 24 lat rządzi ten sam, niezwykle doświadczony prezydent, doktor prawa, a wiceprezydentką jest radczyni prawna, możliwa jest sytuacja, że deweloper ogrywa nieświadomych niczego administrujących miastem?
– Czy trudno jest przewidzieć, że sprzedaż działki, na której plan zezwala na budowę mieszkań może przynieść na przetargu większe zainteresowanie i wpływy do budżetu niż sprzedaż działki pod zabudowę magazynową?
– Czy zmiana zapisów planu na korzystniejsze dla właściciela nieruchomości i zwiększające wartość jego działki jest prezentem dla jej posiadacza?
– Dlaczego radni Samorządności, słysząc wyrażane wprost wątpliwości różnych środowisk, sami ich nie mają i nie przekazują sprawy do zbadania Komisji Rewizyjnej, tylko podejmują uchwałę jednomyślnie?
– Czy opisana powyżej sytuacja jest przykładem gospodarności i roztropności władz miasta, czy sugeruje coś dokładnie odwrotnego?
– Czy w sytuacji dużych kłopotów budżetu miasta, bardzo wysokiego zadłużenia, cięć w kolejnych obszarach działania miasta, pozbawienie się szansy uzyskania wyższych dochodów jest racjonalne?
– Czy opisana sytuacja nie budzi obaw, że sekwencja wydarzeń nie była przypadkowa i została świadomie przeprowadzona by ktoś zyskał duże pieniądze?
Napisz odpowiedź