Cmentarz choleryczny - Kariwny
Miejsce po dawnym cmentarzu cholerycznym na Karwinach. fot. .Anna Błaszczyk

Cmentarz choleryczny – Gdynia Karwiny

Pamiętajmy o bezimiennych zmarłych

Już za kilka dni obchodzić będziemy Dzień Wszystkich Świętych a 2 listopada – Dzień Zaduszny.  W tym czasie wspominać będziemy zmarłych.

To jedne z najważniejszych dat w naszym kalendarzu. Mało jest miejsc na świecie, gdzie tak celebruje się te święta. 

Czas, kiedy możemy oderwać się od codziennych zajęć i wspominamy naszych bliskich, których już z nami nie ma. To pretekst, żeby opowiedzieć dzieciom o swoich korzeniach, historii naszych rodzin, budując tym samym poczucie wspólnoty i tożsamość, z którą kolejne pokolenia będą podążały w przyszłość.

Niestety, nie na wszystkich grobach zapłoną znicze. 

Są takie miejsca, mijamy je czasami nawet codziennie, nie zdając sobie sprawy, że tam znajduje się miejsce bezimiennego, ostatniego spoczynku. 

Cmentarz choleryczny

Jednym z takich miejsc jest cmentarz choleryczny w Gdyni na Karwinach (drugi taki znajduje się na Obłużu Górnym).

Położony na wzgórzu porośniętym sosnami przy ulicy Chwaszczyńskiej w sąsiedztwie stacji benzynowej, wokół rozciągających się zabudowań bloków mieszkalnych Karwiny II.

Epidemia cholery w XIX wieku na terenach dzisiejszej Gdyni

To tragiczna pamiątka po epidemii cholery, która nawiedziła tutejsze tereny na początku XIX wieku.

Ta straszna choroba przetoczyła się przez całą Europę zbierając swoje żniwo. Nie ominęła ziem kaszubskich w tym dzisiejszej Gdyni, która była wówczas częścią Prus Zachodnich.

Cholera to choroba układu pokarmowego wywołana przez paciorkowce, charakteryzująca się w początkowej fazie objawami takimi jak biegunka, uporczywe wymioty. Następnie dochodzi do obniżenia ciepłoty ciała, zmarszczona jest skóra (tak jak po długim kontakcie rąk z wodą), bolesne kurcze mięśni, zmiana głosu, zapadnięte oczy i wyostrzenie rysów twarzy. Ostatnim stadium w skrajnych przypadkach jest śpiączka, która prowadzi do śmierci. 

Szacuje się, że w tamtym czasie połowa zakażonych umierała.

Zaraza pojawiła się na tym terenie wraz ze szczurami, które 27 maja 1831 przypłynęły na rosyjskim statku do portu w Gdańsku. Jako pierwsi zachorowali obsługujący go robotnicy z Nowego Portu. 

Epidemia rozprzestrzeniała się błyskawicznie od portu po wsie kaszubskie. W ciągu pierwszego miesiąca liczba zakażeń sięgnęła pół tysiąca i dotarła również do Wielkiego Kacka.

Problem z pochówkami

Szybko pojawił się problem z pochówkami. Ciała zmarłych wyciągano z domów specjalnymi hakami, by nie dotykać zwłok w obawie przed zarażeniem.

Strach przed epidemią był tak wielki, że nikt nie chciał oddać swojej ziemi i podjąć się organizacji cmentarzy. 

Dzięki rodzinie Jasińskich, mieszkańcom Wielkiego Kacka, którzy osiedlili się tutaj kilkanaście lat wcześniej, pojawiła się możliwość zorganizowania pochówków dla ofiar tej strasznej choroby. 

W 1831 roku kupili oni fragment nieurodzajnej ziemi specjalnie po to, aby urządzić tam masowy grób ofiar, przywożonych również z terenów Chwaszczyna i Kościerzyny. Dokładna liczba nie jest znana, ale szacuje się, że pogrzebanych zostało tu 300-400 osób.

Późnym latem 1831 epidemia zaczęła wygasać. Przeniosła się dalej, do północnych Niemiec aż dotarła do Londynu zbierając po drodze okrutne żniwo.

Miejsce zarazy

Do dziś miejsce to znane jest pod nazwą „Jasińskich Chojny”. Na polecenie Franciszka Jasińskiego w 1885 r. jego synowie postawili tam krzyż i rodzina ta sprawowała opiekę nad tym miejscem przez wiele lat.

Aż do lat 80 tych cmentarz był skrzętnie omijany, bo ciągnęła się za nim zła sława, miejsca zarazy. Rodzina Jasińskich żyła na tym terenie do czasu, kiedy zaczęto zabudowywać teren wokół cmentarza blokami z wielkiej płyty. Podczas prac budowlanych dochodziło do przypadkowych odsłonięć niektórych pochówków. Na zewnątrz wydobywano wówczas kości zmarłych.

Dzisiaj obok tego miejsca możemy zobaczyć kapliczkę Anioła Stróża, która została przesunięta o kilkadziesiąt metrów podczas budowy stacji benzynowej.

Opowieści z dreszczykiem i legenda o Bladym Józku

Dla amatorów mocnych wrażeń i zjawisk paranormalnych, ciekawe mogą być przekazywane opowieści z dreszczykiem.

Po kilku latach od tych tragicznych wydarzeń mieszkańcy przekazywali sobie informacje o dziwnych światłach i zmorach widzianych w czasie mgły w tym miejscu.

Od czasu budowy osiedla Karwiny II i przypadkowego wykopania kości, krążą legendy o Bladym Józku, zjawie kilkuletniego chłopca. Widywali go dorośli i dzieci. Czasami odzywał się w nieznanym języku po czym znikał.

Również pracownicy stacji benzynowej opowiadali o dziwnych, niewytłumaczalnych zdarzeniach, mających miejsce głównie w nocy. Słyszeli głosy płaczących dzieci, dziwne hałasy, które trudno było wyjaśnić, doświadczali uczucia strachu i niepokoju. Zdarzały się sytuacje, kiedy szafki samoczynnie się zamykały lub otwierały. 

Są opowieści o dziwnie reagujących w tym miejscu zwierzętach. Według niektórych właścicieli, ich psy wpatrują się często w jeden punkt ze zjeżoną sierścią, niektóre przejawiają strach i dezorientację.

Na ile te opowieści są prawdziwe i czym są spowodowane pozostawiam subiektywnej, indywidualnej ocenie.

Plac zabaw w miejscu starego cmentarza?

Kilka lat temu były plany budowy w tym miejscu placu zabaw dla dzieci, ale mieszkańcy osiedla sprzeciwili się.

W 2018 pojawiły się informacje, że miasto przymierza się do sprzedania tego gruntu pod zabudowę mieszkaniową. Na stronie miasta poinformowano, że prowadzone są opracowania dotyczące terenu po dawnym cmentarzu pod kątem sprzedaży deweloperowi.

Pamięć dla bezimiennych ofiar epidemii

Na szczęście i tym razem sprzeciwili się mieszkańcy Karwin, którzy oprotestowali te plany i miasto wycofało się ze swojego pomysłu.

Mimo iż minęło 190 lat i zagrożenie epidemiczne nie istnieje, na szczęście przyzwoitość, szacunek dla ofiar i historii okazały się silniejsze niż zakusy naszych włodarzy na sprzedanie tego terenu.

My dzisiaj widzimy tylko wzgórze z krzyżem na szczycie, porośnięte sosnami. 

Mało kto wie, że to miejsce minionej tragedii, rozpaczy i bólu wielu ludzi, którym zaraza zabrała bliskich, nie dając możliwości pożegnania i pochowania ich zgodnie z naszą tradycją. Zbiorowa mogiła, gdzie spoczywają razem szczątki starców, młodych i dzieci, kobiet i mężczyzn. Miejsce, gdzie wszyscy wobec śmierci są równi.

Znicze na cmentarzach się wypalą, kwiaty zwiędną. 

Niech zostanie pamięć o tych setkach bezimiennych ofiar.