orlowo02

ULEPIMY DZIŚ BAŁWANA?

...drugi rok z rzędu Gdynia nie zleca już firmom zewnętrznym utrzymania zimowego, ale usiłuje je realizować własnymi zasobami...

Drugi rok pod rząd mamy namiastkę prawdziwej zimy w Gdyni – zbiegło się to z faktem, że drugi rok z rzędu Gdynia nie zleca już firmom zewnętrznym utrzymania zimowego, ale usiłuje je realizować własnymi zasobami, a konkretnie LIZUD – specjalnie utworzonej jednostki w ramach ZDiZ.

nieodśnieżony znak drogowy Gdynia
Zima zaskoczyła gdyńskim drogowców

Gdynia ponosiła wysokie koszty utrzymania zimowego

Pomysł wziął się z doświadczeń lat poprzednich, gdy z jednej strony Gdynia ponosiła bardzo wysokie koszty utrzymania zimowego, z drugiej zaś – płaciła głównie za gotowość, bo samych akcji wyjazdowych było niewiele, bo i śniegu jak na lekarstwo. Oczywiście dylemat robić samemu, czy zlecać firmom zewnętrznym jest stary jak świat i można różnej odpowiedzi udzielać. Jest pokusa, by robić samemu, bo nie jest się niczyim zakładnikiem, ma się swojego wykonawcę i nie trzeba się stresować, czy ktoś podejdzie do przetargu, czy nie zaproponuje absurdalnie wysokich stawek i czy zrobi to porządnie. Wydaje się, że lepiej mieć swoją ekipę. Tylko, że tu pojawiają się kłopoty. Bo po pierwsze, tworzenie czegoś od nowa z definicji skazane jest na początkowe kłopoty organizacyjne: z zatrudnieniem, sprzętem, optymalną organizacją pracy no i ze zdobywaniem w boju pierwszych doświadczeń. Po drugie: wymaga to zatrudnienia ekipy, której trzeba zaproponować sensowne warunki, zatem płacić także wtedy, gdy nie wyjeżdża na ulice. Po trzecie: ponosi się pełną i bezdyskusyjną odpowiedzialność za efekty. Po czwarte: niekoniecznie musi to być tańsze, bo urzędnicy niekoniecznie umieją oszczędnie wydawać nieswoje pieniądze.

nieodsniezona gdynia02

Gdynia zrobi to sama, jak zawsze najlepiej

W każdym razie decyzja zapadła. Gdynia zrobi to sama, jak zawsze najlepiej. Marek Łucyk nadął się z dumy i ogłosił światu, że hipersuperultramega i naj, a potem przyszła zima i Gdynia stanęła. Gdynianie przyzwyczajeni do tego, że na trójmiejskiej mapie to nasze drogi są zdecydowanie najlepiej utrzymane, zderzyli się (niekiedy dosłownie) z nowymi realiami. Jedni klęli, inni płakali, trzeci wyrażali swoje emocje w necie, życząc tego i owego autorom pomysłu – fakt faktem, że utworzenie LIZUD zbiegło się z atakiem zimy, co było pewną nietypowością. W kolejny rok LIZUD miał wejść z drugą bazą, większą ekipą i doświadczeniem sprzed roku. No i wszedł – i ku osłupieniu wszystkich znów jest źle. I nie chodzi o to, że gdy śnieg zaczyna padać rano, to drogi są białe – bo to zrozumiałe. Chodzi o to, że dziś, 22 grudnia, gdy wyjechaliśmy na ulice, znów było fatalnie, choć opady pojawiły się poprzedniego dnia po południu. Główne ulice wyglądały, jakby kierowcy pługów w nocy spali, a nie pracowali. I pewnie tak jest, skoro okazało się, że dopiero poprzedniego dnia pojawiło się ogłoszenie ZDiZ o chęci zatrudnienia kierowców. Widać zatem, że po pierwsze ich brakuje, po drugie – że są szukani wtedy, gdy już dawno powinni pracować. Jakiekolwiek są tego przyczyny, skutek jest daleki od oczekiwanego.

Czy miasto powinno konkurować z podmiotami prowadzącymi komercyjną działalność gospodarczą?

Ja osobiście mam dwie wątpliwości: po pierwsze czy miasto powinno konkurować z podmiotami prowadzącymi profesjonalną komercyjną działalność gospodarczą. To często rywalizacja z własnymi mieszkańcami, często prowadzona źle i zbyt drogo, a dodatkowo jest tu jeszcze jeden aspekt: na rynku brakuje kierowców z uprawnieniami. Skąd miasto chce ich pozyskać? Z innych firm? A czym chce ich przekonać: lepszą kasą, warunkami pracy, misją? Jeśli ma płacić więcej niż inni, to i sama usługa nie będzie tańsza niż innych. Podejrzewam jednak, że miasto nie płaci najwięcej na świecie, a kierowcy mają co robić i mogą przebierać w ofertach. Wygląda na to, że zostaniemy z kłopotem, a władze miasta ponoszą odpowiedzialność za stan rzeczy, skoro zdecydowały się same ten proces organizować.

nieodsniezona gdynia03

Standard odśnieżania w Gdyni

A druga wątpliwość: może należało się zgodzić oficjalnie i głośno na niższy standard odśnieżania, mówiąc jasno, że wywalanie 20 milionów w błoto (i to – dosłownie) to po prostu za wysoki koszt. Były miasta, które w danym sezonie całkowicie rezygnowały z odśnieżania, były takie, które ustalały niższy standard. Ludzie wiedzieli, na co mogą liczyć a na co nie. Jednym bardziej pasowało, innym mniej, ale koszt był niższy, a zasady jasne. Tu mamy buńczuczne zapowiedzi miasta, kiepski standard, a koszty startowe (budowa baz i zakup sprzętu) bardzo wysokie. Mamy zdezorientowanych i sfrustrowanych mieszkańców po jednej stronie i pełne samozadowolenia komunikaty włodarzy po drugiej. To coraz częstsza sytuacja w naszym mieście – i to jest najbardziej przykre. Na nic się nie umawiamy, po prostu ktoś opowiada bajki, a ci, którzy byli gotowi w nie wierzyć, po raz kolejny budzą się z miłego snu, brodząc w śniegu.

A może by tak zaryzykować i spróbować traktować gdynian poważnie? Rozmawiać, jasno nazywać sytuacje, przyznać się, że na razie nie chodzi tak, jak powinno, że są kłopoty z obsadą itd.? Niestety – jak to mówi pewna bliska mi osoba – są ludzie, którzy nigdy nie przepraszają i nigdy nie przyznają się do błędu.

Zobacz także: Opowieści z urzędu