zdjęcie ilustracyjne do tekstu o Straży Miejskiej
fot. istock/pixinoo

Kryzys w Straży Miejskiej pogłębia się

Czy Straż Miejska potrzebna jest w Gdyni?

Na jeden z dyżurów przedstawicieli Gdyńskiego Dialogu przyszedł Mieszkaniec, który chciał porozmawiać o kondycji Straży Miejskiej i przedstawić swoje wątpliwości co do utrzymywania tej formacji w naszym mieście.

Czy Straż Miejska jest potrzebna w Gdyni?

Rzeczywiście, obawy mogą być zasadne, ponieważ od pewnego czasu odnieść można wrażenie, że jedyne informacje, jakie przebijają się przez gąszcz wiadomości i docierają do mieszkańców, to takie, które – oględnie mówiąc – nie stawiają tej formacji w najlepszym świetle. Co prawda nie możemy pominąć milczeniem afer, w które uwikłana była gdyńska Straż Miejska przed laty (wspomnieć należy chociażby o regularnych wartach pod domem prezydenta Gdyni, które oburzały mieszkańców ze względu na niepotrzebne angażowanie funkcjonariuszy i radiowozu, podczas gdy inne dzielnice wymagały większej uważności służb mundurowych (link: https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/trojmiasto/straznicy-pilnuja-tylko-domu-prezydenta-gdyni/zscq5kg#slide-1 ), odnieść należy jednak wrażenie, że negatywna ocena działań tej organizacji pogłębiła się ostatnio.

Komendant Samo-rządny

Pewne, delikatnie mówiąc, nasilenie obaw co do właściwego zarządzania tą formacją było szczególnie widoczne z momentem powołania przez Wojciecha Szczurka na Komendanta Straży Miejskiej byłego radnego Samorządności Andrzeja Bienia. Wcześniej zajmujący się prowadzeniem biura nieruchomości kandydat na komendanta nie miał wielkiego doświadczenia w służbach mundurowych. Z uprzejmości ograniczymy się do wspomnienia jednej tylko wpadki z początku urzędowania Komendanta, tj. kolizji radiowozu, który Komendant prowadził bez należytych uprawnień.

Rok 2022 to jednak rok wyjątkowo niepokojących informacji napływających nieoficjalnie wprost od strażników. Masowe zwolnienia strażników, zabezpieczanie nie-dostępności urzędu miasta, nadmiar zadań powodujący paraliż i odsuwanie w czasie wykonywania kolejnych czynności. Funkcjonariusze skarżą się na problemy z wypłatą należności za nadgodziny, konieczność zabezpieczenia ciągłości pracy pomimo braków kadrowych (co powoduje przekroczenie dopuszczalnych norm czasu pracy i odpoczynku) oraz opóźnienia w wypłacie wynagrodzeń.

Brak działania i pokory

Bolączki zgłaszane przez strażników jednym głosem razem z mieszkańcami, dotyczące długości reakcji na zgłoszenie, widać jak na dłoni w wiadomościach e-mail, których wydruki przyniósł nam Mieszkaniec na dyżur do Gdyńskiego Dialogu. Zgłoszenie dotyczyło samochodu regularnie nieprawidłowo parkowanego przy jednej z gdyńskich ulic. Zgłoszenie zostało wysłane w dniu 7 grudnia, zawierało dokumentację zdjęciową oraz wskazanie nr rejestracyjnego pojazdu i miejsca parkowania. Odpowiedź przyszła po 2 tygodniach i wynikało z niej, że niemożliwe jest podjęcie interwencji bez podania danych zgłaszającego – jak wynika z maila od Straży Miejskiej bez podania tych danych sprawa jest zamykana bez rozpatrzenia. Prośba o podanie podstawy prawnej takiego żądania pozostała bez odpowiedzi, zatem w dniu 30 grudnia sprawa została zgodnie z zapowiedzią zamknięta.

Przypominamy, że po zmianie przepisów Kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia anonimowe sygnały dotyczące naruszenia przepisów powinny być rozpatrywane. Nie ma podstaw, aby bez podania danych zgłaszającego odmawiać podejmowania czynności, do których Straż Miejska została powołana.

Opinię publiczną bulwersują również nierówne zasady dotyczące funkcjonariuszy i mieszkańców.

Jeden z mieszkańców przedstawił nam nagranie wideo, z czasów, kiedy brak maseczki był surowo i restrykcyjnie karany mandatem, na którym zarejestrował funkcjonariuszkę Straży Miejskiej przebywającą w punkcie handlowym bez zasłoniętej twarzy. Funkcjonariuszka stanowczo odmawiała jej zasłonięcia pomimo zwracanych jej uwag przez osoby trzecie.

Komendant Andrzej Bień co prawda wyraził ubolewanie faktem, że radiowóz Straży Miejskiej podczas załatwiania spraw prywatnych (zakup kwiatów) przez funkcjonariuszkę zaparkował za znakiem zakazu B-1 (zakaz ruchu w obu kierunkach), wskazał również, że w przypadku podejmowania czynności służbowych pojazd SM powinien posiadać włączone sygnały świetlne, które jednoznacznie świadczą o podejmowanych w tym czasie czynnościach (co w tym przypadku nie zachodziło) – nie rozwiązuje to jednak problemu w sposób należyty, tj. nie przekreśla poczucia bezkarności całej formacji Straży Miejskiej i wywołanego tym niesmaku mieszkańców.

Straż gminna ma tylu zwolenników, ilu przeciwników, a o zasadność jej istnienia w mieście można spierać się tygodniami. Jedno jest jednak pewne – w takim kształcie, jak obecny, ta formacja nie spełnia chyba żadnego przypisanych jej zadań. W liście otwartym, opublikowanym w Dzienniku Bałtyckim (link: https://dziennikbaltycki.pl/list-funkcjonariusza-strazy-miejskiej-w-gdyni-w-formacji-dzieje-sie-bardzo-zle/ar/c1-16678849) funkcjonariusz będący autorem listu podkreśla, że pracownicy odnoszą wrażenie, jakoby Straż Miejska była przeznaczona do likwidacji i obecnie trwa jedynie przedłużanie jej żywota (można podejrzewać, że pewne kroki już zostały w tym kierunku podjęte, wszak od października 2022 roku zlikwidowano patrole i interwencje pomiędzy 22:00 a 6:00). Można zatem rzucić w przestrzeń pytanie, co w przypadku likwidacji stanie się z nową siedzibą Straży Miejskiej, której remont i wyposażenie kosztował mieszkańców ok. 1 mln zł. (link do źródła kosztu: https://gdynia.naszemiasto.pl/gdynscy-straznicy-miejscy-przeniesli-sie-do-nowej-siedziby/ar/c1-8675939