Fatalne zmiany w funkcjonowaniu komunikacji miejskiej, które zostały ogłoszone przez władze Gdyni 13 stycznia, przyniosły jeden pozytywny efekt. Od lat pomijani czy wręcz ignorowani przy podejmowaniu decyzji radni dzielnic nareszcie się przełamali i głośno zaprotestowali przeciwko polityce miasta.
W Gdyni w 21 dzielnicach działa ponad 300 radnych. Są to w dużej mierze ludzie mocno osadzeni w lokalnej społeczności, zaangażowani i doświadczeni. Wydawać by się mogło, że ich głos powinien być dobrze słyszalny – zarówno w dzielnicach, jak i w siedzibie władz miasta przy al. Piłsudskiego. Niestety przez wiele lat tak nie było.
Z jednej strony wynikało to z tego, że rządzący Gdynią nie wydawali się specjalnie zainteresowani opiniami rad. Widać to było zwłaszcza w istotniejszych sprawach, kiedy nie tylko nie pytali o zdanie, ale wręcz nie chcieli go słyszeć. Dwa przykłady z mojego śródmiejskiego podwórka – wprost odmówiono nam prawa do konsultowania inwestycji w ramach tzw. KLIMATycznego Centrum czy trwającego właśnie remontu ulic Starowiejskiej i Abrahama. Z drugiej strony wielu radnych miało obawy przed zbyt głośnym wyrażaniem własnego zdania, które byłoby na kursie kolizyjnym z polityką miasta. „Po co sobie psuć stosunki z władzami”, „To nie należy do naszych kompetencji”, „A co to zmieni”, „Lepiej nie krytykować” – takie argumenty pojawiały się na niejednej sesji. Konsekwencją było milczenie, czasami dojmujące.
W styczniu 2023 roku w większości rad coś jednak pękło. Ogłoszone 13 stycznia cięcia w komunikacji miejskiej, w tym likwidacja wielu linii, spowodowały gwałtowny sprzeciw. Już 16 stycznia pismo do wiceprezydent Katarzyny Gruszeckiej-Spychały i dyrektora ZKM Huberta Kołodziejskiego wystosowała Rada Dzielnicy Dąbrowa, a dzień później zarząd Dzielnicy Pustki Cisowskie – Demptowo. 18 stycznia do protestów dołączyło Wzgórze św. Maksymiliana, 20 stycznia Oksywie, 22 stycznia Śródmieście. Potem doszły kolejne zarządy i rady dzielnic oraz stowarzyszenia skupiające radnych. Lawina ruszyła. Duża w tym zasługa mieszkańców, którzy czasami musieli przypomnieć radnym, że mają reprezentować ich, a nie politykę Samorządności Wojciecha Szczurka.
W pismach, uchwałach i oświadczeniach radni wskazywali na dwa aspekty problemu. Pierwszą są oczywiście negatywne zmiany w komunikacji miejskiej, które – wbrew stanowisku władz Gdyni – wcale nie dotknęły tylko „niektórych z mniej popularnych kursów”. Drugi temat to kompletne pominięcie rad dzielnicy przy wprowadzaniu tak dużych zmian w komunikacji miejskiej. Cięcia planowane były przez dłuższy czas, a rady dowiedziały się o nich w tym samym czasie co mieszkańcy – na nieco ponad dwa tygodnie przed wprowadzeniem.
Miasto na zarzuty odpowiadało zarówno w mediach, jak i pismach. Przy wyjaśnianiu powodów cięć, nie było zaskoczenia – kryzys, drożyzna, podatki, PiS. Ciekawiej zrobiło się, kiedy miasto zaczęło tłumaczyć brak konsultacji. W wypowiedzi dla Zawsze Pomorze rzecznika prasowa Agata Grzegorczyk stwierdziła, że:
„Cięcia zostały wprowadzone z uwzględnieniem wiedzy o całej sieci, w tym danych o napełnieniach w pojazdach na konkretnych liniach oraz kosztach utrzymania tych linii. W tym zakresie konsultacje z radami dzielnic nie mogły dostarczyć lepszych danych niż te, jakie posiada organizator transportu publicznego. Niewątpliwie takie konsultacje byłyby bardzo wskazane, gdybyśmy ofertę rozszerzali”.
Podobną linię obrała wiceprezydent Katarzyna Gruszecka-Spychała w odpowiedzi na pismo Rady Dzielnicy Oksywie:
„Zmian w komunikacji nie poddano konsultacjom z Radami Dzielnic, gdyż temat ten – z jednej strony wymaga fachowej wiedzy w zakresie koordynacji rozkładów jazdy różnych linii i zaplanowania funkcjonowania całej sieci komunikacyjnej w taki sposób, aby pomimo zmniejszenia liczby oferowanych wozokilometrów, zminimalizować dolegliwości z tego tytułu dla ogółu mieszkańców miasta, a z drugiej strony – trudno sobie wyobrazić aprobatę dla koniecznych projektów ograniczeń w ofercie przewozowej”.
Upraszczając i przekładając z języka urzędniczego: radnych nie pytano, ponieważ nie mają pojęcia o komunikacji miejskiej (choć zapewne częściej nią jeżdżą niż miejscy decydenci). Ale nawet gdyby mieli, to i tak pytać byłoby bez sensu, bo by byli przeciw. Nie na tym polegają w mieście z morza i marzeń konsultacje, żeby rady dzielnic wyrażały dezaprobatę dla poczynań władz. Co innego, gdyby oferta transportu miejskiego była rozszerzana – wtedy brak fachowej wiedzy i nieposiadanie danych przez radnych nie byłyby już żadną przeszkodą dla opiniowania. Rady mogłyby z radością zaproponować nowe linie i zagęszczenie kursów, władze Gdyni z jeszcze większą radością mogłyby na to przystać – jak to w najszczęśliwszym mieście w Polsce.
Ani pośpieszna zmiana narracji, że nie jesteśmy świadkami likwidacji linii, ale ich czasowego zawieszenia, ani powyższe wyjaśnienia na zarzut braku komunikacji z radami, nie uspokoiły nastrojów. Równy miesiąc po ogłoszeniu zmian, 13 lutego, w gościnnej siedzibie Gdyńskiego Dialogu na nieoficjalnym spotkaniu zebrało się około 40 radnych z niemal wszystkich dzielnic. Była szczera dyskusja ponad podziałami, sporo emocji, trochę nerwów, wiele różnorodnych opinii i ocen, ale przede wszystkim olbrzymia energia do działania i zmian. Zmian w statutach, przepisach, procedurach, relacjach z władzami miasta i urzędnikami.
Było to pierwsze i z pewnością nie ostatnie takie spotkanie. Po doświadczeniach z minionego miesiąca radni zauważyli bowiem, że wspólnie można więcej zdziałać, a mówiąc razem nasz głos jest lepiej słyszalny. Tematów do kolejnych rozmów na pewno nie zabraknie.
Jędrzej Szerle
Przewodniczący Zarządu Dzielnicy Śródmieście
Napisz odpowiedź