Druskienniki Kolejka Linowa
fot. istock/vejaa

NA CO WYDAŁ(A)BYŚ 100 MLN ZŁ?

A gdyby tak powstała... Gdyńska kolejka linowa?

NA CO WYDAŁ(A)BYŚ 100 MLN ZŁ?

Wydanie przez prez. Szczurka kwoty ponad 100 mln zł na budowę nikomu niepotrzebnego lotniska to najbardziej spektakularny przykład marnotrawstwa publicznych pieniędzy, z jakim mieliśmy w ostatnich latach do czynienia w Gdyni. To także jaskrawy przykład braku wyobraźni i dobrych pomysłów tej władzy na strategiczne inwestycje wynikające z rzeczywistych potrzeb miasta i podnoszące jego atrakcyjność. Skoro nie możemy liczyć na prez. Szczurka i jego akolitów – spróbujmy wziąć sprawy w swoje ręce i pokusić się o poszukanie odpowiedzi na pytanie: na co można by wydać 100 mln zł, żeby uczynić Gdynię lepszą? Zachęcamy Państwa do przysyłania swoich propozycji na nasz adres e-mail, w komentarzu bądź korzystając z poniższego (anonimowego) formularza. Dziś publikujemy pierwszą z nich autorstwa Andrzeja Mańkowskiego – mieszkającego w Gdyni reżysera, scenarzysty i producenta filmowego.

[ays_survey id=”2″]

GDYŃSKA KOLEJKA LINOWA

Żyjemy w dobie wszechogarniającego kryzysu. Bardziej martwimy się o to, by zachować nasze status quo, niż o to, co moglibyśmy mieć, gdyby nie pandemia, wojna, inflacja etc. Uważam jednak, że szczególnie w takim właśnie czasie, pełnym niepewności i wątpliwości, olbrzymią rolę odgrywają nasze marzenia. To one uskrzydlają nas i sprawiają, że patrzymy w przyszłość z błyskiem w oku. Chciałbym podzielić się z Państwem takim wielkim marzeniem o Gdyni –  marzeniem, którego realizacja dałaby naszemu miastu – jestem tego pewien – zupełnie nowe pespektywy rozwojowe i zrodziła mnóstwo korzystnych zmian praktycznie w każdej dziedzinie życia. To marzenie o gdyńskiej kolejce linowej.

Przyszło ono do mnie kilka lat temu, gdy w ramach wakacyjnego wyjazdu rodzinnego odwiedziłem Druskienniki – niewielkie miasto na Litwie. Kameralne Druskienniki mają w sobie wiele lokalnego uroku, mają jednak jedną atrakcję większego kalibru, która – dosłownie i w przenośni – wynosi te wszystkie małe ku górze: to miejska kolejka linowa:

Kolejka ta ma nieco ponad kilometr długości i powstała głównie dzięki środkom unijnym (łączny koszt jej budowy wyniósł 3,9 mln euro). Przejażdżka tą kolejką jest absolutnie fantastycznym przeżyciem! Z wysokości 30 – 40 – 50 metrów oglądamy świat, niespiesznie nad nim frunąc. Marzenie o lataniu to jeden z najgłębszych archetypów człowieka. Przejażdżka kolejką linową pozwala nam doświadczyć jego spełnienia w szczególnie przyjemny, a przy tym chyba najbezpieczniejszy z możliwych sposobów. To właśnie w trakcie podróży kolejką w Druskiennikach zadałem sobie w duchu pytanie: a gdyby tak wybudować podobną kolejkę w Gdyni?

Wyobraźmy sobie kolejkę linową w naszym mieście: jak startuje przy molo w Orłowie i frunie nad klifem i lasami do pierwszego przystanku na Polance Redłowskiej; stamtąd rusza dalej – na Kamienną Górą, skąd po chwili startuje ku Muzeum Emigracji, dając pasażerom wgląd w życie centrum naszego miasta; z przystanku przy Muzeum Emigracji rozpoczynałby się być może najbardziej spektakularny widokowo odcinek jej trasy: przelot nad akwenem portowym ku Obłużu – do skrzyżowania ulic Bosmańskiej i Benisławskiego; a stamtąd jeszcze wyżej, na Pogórze – aż do końcowego przystanku przy Galerii Szperk:

wizualizacja trasy kolejki linowej w Gdyni
źródło: Google Maps, opr. Andrzej Mańkowski.

Perła Tatr – kolejka linowa z Kuźnic na Kasprowy Wierch – ma 4,2 km długości. Najdłuższa kolejka linowa w Europie buduje się właśnie w miejscowości Medveja w Chorwacji i ma mieć długość 4,7 km. Gdyńska kolejka, poprowadzona od orłowskiego molo do Galerii Szperk, miałaby 10,6 km długości! Byłaby więc najdłuższą w Europie i drugą taką na świecie (najdłuższy na świecie system miejskich kolejek linowych znajduje się w boliwijskim La Paz i liczy ponad 30 km).

Jaki byłby koszt tego przedsięwzięcia? Niestety sporo większy niż 100 mln zł. Chorwaci budują kolejkę ponad połowę krótszą za ok. 20 mln euro. Ale koszt ten w dużej mierze wynika z faktu budowania w trudno dostępnych terenach górskich. Koszt budowy gdyńskiej kolejki można by więc bez wielkiego błędu oszacować na ok. 40 mln euro, czyli ok. 190 mln zł. Lwią część z tej sumy na pewno udałoby się uzyskać ze środków unijnych. W Funduszach Europejskich dla Pomorza na lata 2021 – 2027 jest wyraźne wskazanie, aby samorządy wydatkowały środki na inwestycje „wzmacniające Polskę jako destynację turystyczną opartą o bogate zasoby kulturowe i przyrodnicze.” Gdyńska kolejka linowa idealnie spełniałaby te wymagania. Pomyślmy przez chwilę, jak inwestycja ta nieprawdopodobnie korzystnie wpłynęłaby na podniesienie atrakcyjności gdyńskiego produktu turystycznego: jak potężnie wzrosłaby pozycja Gdyni we wszelkich katalogach turystycznych, jak podniosłoby się miejsce Gdyni w wyszukiwarkach internetowych…

Nie będzie specjalnej przesady w stwierdzeniu, że gdyńską kolejką linową chciałby się przejechać praktycznie każdy mieszkaniec naszego województwa – i to nie rzadziej niż raz w roku. Dodajmy do tego przybyszów z głębi Polski i turystów zagranicznych, z których niejeden przyjechałoby do Gdyni przede wszystkim z powodu tej kolejki. Nie trzeba być czarodziejem marketingu, aby już na starcie dostrzec, że inwestycja ta przynosiłaby miastu naprawdę duże dochody. A jakie konkretnie? Roczny czysty zysk z eksploatacji kolejki na Kasprowy Wierch wynosił przed pandemią ok. 10 mln zł (przy ok. 52 mln zł przychodu). Gdyby zysk z dwukrotnie dłuższej kolejki gdyńskiej był choćby na tym samym poziomie – oznaczałoby to stopę zwrotu w wysokości 5,26%. Dla inwestycji realizowanych ze środków unijnych byłby to wynik wręcz zachwycający. Dodajmy jeszcze, że miejska spółka zarządzająca tą kolejką stałaby się ważnym dla Gdyni przedsiębiorstwem zatrudniającym nie mniej niż 70 – 80 osób.

Czym byłaby kolejka linowa dla Gdyni? Myślę, że mogłaby oznaczać otwarcie nowej epoki. Powstałby nowy symbol Gdyni, a lawinowe zwiększenie liczby osób spędzających w Gdyni swój wolny czas przełożyłoby się na profity praktycznie w każdej branży. Najwięcej zyskałyby handel i szeroko rozumiany sektor turystyczny, to jasne. Ale zyskałaby także np. kultura, bo wobec zwiększonego napływu turystów miasto musiałoby zapewnić im o wiele szerszą niż obecnie ofertę w tym zakresie.

Znany gdyński artysta – fotografik Sławomir Kitowski stworzył przed laty album zatytułowany „Gdynia – miasto z morza i marzeń”. Gdyńska kolejka linowa to pomysł oparty na tych najważniejszych dla gdyńskiej tożsamości paradygmatach: marzeniu o wielkim i ze wszech miar atrakcyjnym mieście położonym w jednym z najpiękniejszych morskich zakątków Bałtyku. Namawiam Państwa do myślenia o Gdyni w sposób, w jaki myśleli o niej jej budowniczowie. Być może podzielicie mój entuzjazm i zechcecie promować dalej ideę budowy gdyńskiej kolejki linowej. Być może wpadniecie na inne pomysły. Serdecznie zachęcam Was do dzielenia się nimi, bo – taka jest moja opinia – będąc mieszkańcami Gdyni mamy niejako obowiązek, by zawsze mieć wielkie marzenia.

Podziękowania dla autorów bloga Rzuć okiem na świat za udostępnienie przepięknych zdjęć z wyjazdu do Druskienników na Litwie.