Rozmowa z Aleksandrą Kosiorek, ubiegającą się o nominację na obywatelską kandydatkę na prezydenta Gdyni z ramienia Gdyńskiego Dialogu
Zygmunt Zmuda – Trzebiatowski: Najpierw testy gdyńskiego pochodzenia. Gdzie się urodziłaś? Jakie przedszkole, która szkoła podstawowa, która szkoła średnia? Czy pamiętasz kto był Twoim wychowawcą? No i który jesteś rocznik?
Zobacz także: Prawybory w Gdyńskim Dialogu
Aleksandra Kosiorek: Urodziłam się w Gdańsku, gdzie wówczas mieszkała moja mama. Po urodzeniu przeprowadziłyśmy się do taty do Gdyni. Nie pamiętam, ile miałam miesięcy, ale szybko po urodzeniu zostałam mieszkanką Działek Leśnych. Tam też chodziłam do podstawówki – SP 26, bardzo ładnie położona, na granicy lasu. Potem uczęszczałam do VI Liceum Ogólnokształcącego. Z ogromnym sentymentem wspominam tę szkołę. Moją wychowawczynią w liceum była p. Dorota Cegielska, nauczycielka fizyki. Ciepła i serdeczna osoba, która doskonale rozumiała nasze nastoletnie problemy. W ogóle miała to szczęście, że w toku edukacji trafiałam na nauczycieli z powołania. A jestem rocznik 1985. Trudny rocznik – rocznik zmian. Ostatni rocznik przed wprowadzeniem gimnazjum. Pierwszy, który przechodził rekrutację do liceum na podstawie wyników testów kompetencji, bez egzaminów wstępnych. Ostatni rocznik starej matury. Pierwszy rocznik studentów prawa, któremu otworzono szerzej drzwi do możliwości odbywania aplikacji prawniczej. Żyliśmy w poczuciu ciągłych zmian i niepewności co do dalszych kroków. Myślę, że mocno mnie to zahartowało.
Dzielnice Gdyni, w których mieszkałeś/mieszkasz?
Ponad 25 lat mieszkałam na Działkach Leśnych. Teraz mieszkam w Orłowie.
Jakie są twoje trzy ulubione miejsca w Gdyni?
Zerknęłam do wywiadu z Bartłomiejem Austenem i uśmiechnęłam się czytając, jak podobne mamy sympatie co do miejsc. Gdy mieszka się w Gdyni trudno nie kochać atmosfery bulwaru, przystani, no a jako Orłowianka często odwiedzam okolice klifu. Spróbuję jednak podać inne miejsca, mój czwarty, piaty i szósty typ, jeśli pozwolisz. Lubię spacerować po Kaczych Łęgach, jest tam piękna polana Krykulec. W ogóle dużo czasu spędzam w gdyńskich lasach. Odwiedzam również plażę w Babich Dołach – ruiny torpedowni robią tam niesamowity klimat. Jak jest gorsza pogoda, idę z dziećmi do Centrum Experyment – zawsze w dzień liczby Pi (taka nasza rodzinna tradycja), czasami ot tak po prostu, żeby ciekawie spędzić czas.
Jakie są twoje trzy ulubione lokale gastro w naszym mieście?
Bardzo trudne zadanie, lubię wiele lokali, był czas w moim życiu, że naprawdę dużo jadałam na mieście. Absolutny numer jeden to „Pueblo”. Najlepszą pizzę w mieście według mnie podają we „Francesco”. Szybki obiad jem „U Senwickich”. Nieodżałowana dla mnie strata to zniknięcie w gdyńskiej mapy kulinarnej restauracji „Krew i woda”.
Co robisz zawodowo? Co było Twoim największym sukcesem zawodowym?
Po ukończeniu aplikacji uzyskałam tytuł radcy prawnego i od tamtej chwili, tj. od 2013 roku prowadzę ze wspólnikiem adwokatem własną kancelarię prawną. Od 2010 roku świadczę pomoc prawną na rzecz samorządu zawodowego lekarzy i lekarzy dentystów, a od 2020 roku jestem koordynatorem zespołu radców prawnych i adwokatów Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. To w zasadzie przesądziło o mojej głównej specjalizacji, którą dzisiaj jest prawo medyczne. Prowadzę postępowania w sprawie błędów medycznych, udzielam pomocy prawnej szpitalom i innym podmiotom medycznym. Kilka lat temu założyłam fundację na rzecz krzewienia i poprawy prawa medycznego, w której jestem członkiem zarządu. Napisałam kilkadziesiąt artykułów z prawa medycznego do różnych czasopism, jestem współautorką trzech książek z cyklu „Gdańska Biblioteka Prawa Medycznego”. Uczę również prawa medycznego – każdy lekarz i lekarz dentysta stażysta odbywający staż w województwie pomorskim ma ze mną kilka obowiązkowych wykładów, czasem też egzamin. Nie wszystko w mojej pracy kręci się jednak wokół prawa medycznego – zajmuję się również innymi gałęziami prawa, jak to już bywa w bieżącej pracy kancelarii.
Równie ważny jest dla mnie aktywizm prawniczy – świadczę pomoc prawną, często bezpłatną, na rzecz osób dotkniętych dyskryminacją, niesprawiedliwością. Zajmuję się prawami człowieka, z naciskiem na prawa kobiet. Choć robię to głównie w ramach wolontariatu, jest to dla mnie równie ważne jak moja praca zawodowa.
Od kilku lat uważnie przyglądam się również kwestiom lokalnym – to nie jest już chyba tajemnicą, że dużo inicjatyw miejskich i lokalnych afer przechodzi przez moją analizę prawną. Nasi miejscy aktywiści są bardzo zaangażowani w sprawy Gdyni, jednak czasami brakuje im wiedzy prawnej. Wtedy też staram się pomóc moją wiedzą i doświadczeniem.
Mamy w Gdyni od ćwierćwiecza tego samego prezydenta, który – jak twierdzi wielu gdynian – na początku sprawnie i skutecznie realizował powierzone zadania, a dopiero później stracił pomysł, wizje i energie. Przez lata miał takie poparcie, że najprawdopodobniej i Ty kiedyś na niego głosowałaś. Pamiętasz kiedy i dlaczego? Czy było to głosowanie na niego czy przeciw komu? No i jak głosowałaś w 2018 roku? Czy nadal byłeś pod wpływem czaru prezydenta Szczurka?
Przed 2018 rokiem faktycznie głosowałam na Wojciecha Szczurka. Byłam wtedy przekonana, że Gdynia jest zarządzana sprawnie i ze spójną wizją co do jej przyszłości. Dzisiaj zastanawiam się, czy wtedy faktycznie było lepiej, czy też wiedzieliśmy po prostu mniej. W 2018 roku nie głosowałam już na obecnego prezydenta – czar i urok prysł. Z uwagą obserwowałam kampanię wyborczą, pewnie nawet pamiętasz, że przeegzaminowałam wszystkich kandydatów z kwestii nurtujących gdyńskie kobiety i dziewczyny. Żaden kandydat nie był dla mnie do końca odpowiedni, ostatecznie głosowałam „przeciwko Szczurkowi”.
Jak myślisz, dlaczego są ludzie, którzy w 2018 roku, a zapewne i teraz zagłosują na prezydenta Szczurka i Samorządność?
Mit Gdyni jako miasta z morza i marzeń, a to wszystko – jak nam się tłumaczy od lat – dzięki Wojciechowi Szczurkowi, jest bardzo silnie zakorzeniony. Trochę trudno się dziwić – w Gdyni żyją pełnoletni już wyborcy, którzy nie pamiętają żadnego innego prezydenta. Nie wiedzą, że może być inaczej. To też nasza wina – mieszkańców, którzy od lat biernie przyglądali się temu, co się działo w mieście, ale nigdy nie powiedzieli – STOP, już wystarczy, nie zgadzamy się na to. Ewentualni kandydaci alternatywni nie mieli również szansy przebić się przez propagandę Samorządności. Jednak głęboko wierzę, że wiatr zmian wieje. Wystarczy posłuchać tego, co mieszkańcy dzisiaj mają do powiedzenia. Z kolei w tej kadencji prezydent Wojciech Szczurek jest całkowicie niewidoczny, nieobecny – jakby udał się na emigrację, zostawiając w mieście swoich zastępców. Sam zdaje się zmęczony, wypalony, odgrodzony od realnego życia.
Jak oceniasz ekipę wiceprezydencką?
Próbując ważyć słowa i zachować kulturę wypowiedzi potem krótko: negatywnie.
Wiceprezydent ds. rozwoju w odpowiedzi na interpelację radnej Mirosławy Król w dniu 8 maja 2023 roku nie widzi zagrożenia dla terminowej realizacji inwestycji Węzła Karwiny (przypominam, że pierwotna data ukończenia tej przebudowy minęła 11 maja 2023 roku). Jak wygląda sytuacja na Wielkopolskiej widzi dziś chyba każdy. Dodatkowo rozpoczęła się przebudowa na Witominie. Sytuacja mieszkańców wracających do swoich domów po pracy jest wręcz dramatyczna. Ja ostatnio jechałam do notariusza na Karwinach na hulajnodze elektrycznej. Nie spóźniłam się, ale druga strona czynności przyjechała 1.5 h po czasie. Trudno planować codzienne życie i pracę w takich warunkach.
Wiceprezydent ds. jakości życia odpowiada za istotne pogorszenie sytuacji w gdyńskich placówkach oświatowych. Ostatnie tygodnie zdominowała sprawa nienależnie wypłacanych nauczycielom dodatków stażowych. Powołane uchwałą Rady Miasta Centrum Usług dla Szkół i Przedszkoli przez około dwa lata błędnie naliczało należne im pensje i dodatki. Teraz wina jest przerzucana na nauczycieli – Wiceprezydent Bartoszewicz twierdzi, że odpowiedzialność za ten stan rzeczy leży po ich stronie, ponieważ (rzekomo) nie złożyli oświadczeń o placówkach, w których pracują. Jednak każdy z nauczycieli, którzy zgłosili się do mnie po pomoc prawna, złożył prawidłowe dokumenty. Może pojedyncze osoby jakieś sprawy formalne zaniedbały – nie rozmawiałam przecież ze wszystkimi, ale ja takich błędów po stronie nauczycieli nie znalazłam. Teraz wzywa się ich do zwrotu należności, dyrektorów placówek straszy odpowiedzialnością za naruszenie dyscypliny finansów publicznych, a wina leży w mojej ocenie raczej po stronie miasta. Obiecano umorzenia tych zaległości, jednak do dzisiaj obietnicy nie zrealizowano.
Wiceprezydent ds. gospodarki odpowiada natomiast za pogorszenie sytuacji w komunikacji miejskiej. Podwyżki cen biletów, drastyczne cięcia w rozkładach jazdy – to wpływa na wszystkich mieszkańców. Nie do przemilczenia jest również fakt, że likwidacje linii ZKM i zmiany kursowania taboru nie były uzgodnione z radami dzielnic. Nikt nie zapytał tych, którzy są najbliżej mieszkańców, z czego można zrezygnować, gdzie można wprowadzić modyfikacje, a których linii likwidować nie należy. Byłam na posiedzeniu jednej z rad dzielnic po wprowadzeniu zmian w rozkładach. Tłumnie przybyli mieszkańcy swoją złość i niechęć skierowali przeciwko radnym dzielnicowym, którzy na tę sytuację nie mieli żadnego wpływu. Głównych winnych tam nie było, kryją się za murami magistratu.
Z ławek fundowanych z naszych pieniędzy przez Wiceprezydenta ds. innowacji śmieją się już chyba wszyscy. Już czasami po prostu słów brak.
Pamiętasz na kogo głosowałaś ostatnio do rady miasta? Jak oceniasz obecną radę miasta i jej relacje z obecnym prezydentem? I co z tej relacji wynika dla Gdyni?
Przyznam, że dzisiaj już nie pamiętam. Na pewno nie była to jednak lista Samorządności Wojciecha Szczurka. Obecna rada miasta jest zdominowania przez jego ugrupowanie, co oczywiście oznacza, że jej główną funkcją jest akceptowanie decyzji prezydenta. Widzimy to wyraźnie. Taka sytuacja całkowicie niezgodna z zamysłem ustawodawcy, który tworząc samorząd terytorialny w obecnym kształcie chciał, aby to rada miasta nadawała kierunki rozwoju miasta, prezydentowi pozostawiając rolę wykonawczą. Mi, jako osobie wychowanej i nauczonej szacunku do prawa i modeli demokratycznych, trudno się z tym pogodzić.
Byłaś kiedyś na sesji rady miasta? Słuchałaś jej choćby on-line?
Byłam, osobiście. Byłam współautorką obywatelskiego projektu uchwały, i przedstawiałam tenże projekt na sesji rady miasta. Usłyszałam wtedy od radnego Samorządności, że nasz pomysł to „lewackie fanaberie”, dodatkowo niezgodne z prawem. Uchwała przepadła. Za kulisami inny radny przyznał, że pomysł podoba się prezydentowi, i zamierza on zgłosić tożsamy projekt jako swój własny. Tak się faktycznie stało – kilka miesięcy później uchwała zaproponowana przez prezydenta została przyjęta. Już bez komentarzy o fanaberiach i niezgodności z przepisami. To była dla mnie istotna lekcja na temat tego, jak wygląda gdyński model zarządzania miastem.
Kilka razy słuchałam obrad również online.
Co sądzisz na temat działania speckomisji, która próbuje ustalić gdzie mieszkają radni Samorządności albo czy nie mają konfliktu interesów, w której większość mają radni Samorządności? Ta komisja ma sens w takiej formie? Jak konkretnie i sprawnie rozstrzygać takie kwestie?
Mówiąc krótko, zadaniem tej komisji jest tak działać, aby nic nie wyjaśnić. W takiej formie nie ma to najmniejszego sensu, myślę, że do końca kadencji komisja nie skończy prac, a później kwestie wygaszania mandatów będą już przecież bez znaczenia. Wiemy zresztą, że zamieszkiwanie radnych poza granicami Gdyni nie było dla pozostałych koleżanek i kolegów żadną tajemnicą. Powołanie tej komisji jest istotnie spóźnione.
Ja co do tego kalibru wątpliwości jestem dość bezkompromisowa – postępowanie powinno być prowadzone rzeczowo, szybko, lecz skrupulatnie. Przepisy nie precyzują, w jaki sposób konkretnie komisja powinna działać, jakich dowodów może zażądać. Tym samym istnieje pewna dowolność i przy odrobinie chęci katalog możliwych do podjęcia czynności jest szeroki. Tych chęci w pracy komisji jednak nie widać.
Skąd pomysł, by kandydować na prezydentkę Gdyni?
To chyba naturalny proces – od zainteresowania sprawami miasta, poprzez zaangażowanie w kolejne akcje i działania, aż po odczucie potrzeby wzięcia sprawy na swoje barki i podjęcia próby realnej naprawy tej sytuacji własnymi rękami.
Uważam też, że ktoś jako pierwszy musi spróbować przebić ten mur – nawet jeśli się to nie uda, proces zmiany rozpocznie się. Kamyczek, który ma potencję rozpocząć lawinę. Daje to też sygnał innym aktywistom i społecznikom – nie jesteście sami, razem możemy coś zdziałać. Tylko potrzebna jest osoba, która powie: ja się angażuję, chodźcie ze mną. Ja mogę taką osobą być. Kilka środowisk sugerowało, że powinnam się tego podjąć, co pomogło mi podjąć decyzję.
Lubię posługiwać się cytatem Mahatmy Gandhiego: „Najpierw Cię ignorują. Potem śmieją się z Ciebie. Później z Tobą walczą. Później wygrywasz.”. Trudna droga przed nami, ale chyba już jesteśmy na końcówce drugiego kroku. Widać już nerwowe ruchy po drugiej stronie. Prezydent nagle pojawia się publicznie, chociaż z mieszkańcami nie spotykał się od lat. Władze zaangażowały się w organizację Święta Wolności i Praw Obywatelskich, chociaż od lat skutecznie i całkowicie ignorowały wszelkie obywatelskie marsze, protesty i zgromadzenia. Mur już pęka.
Trzy rzeczy, które obecnie Ciebie osobiście najbardziej martwią/bolą/drażnią w Gdyni?
Zadłużanie miasta. Do końca roku dług Gdyni ma wynieść ponad miliard złotych. Czasem się boję, że do chwili zmiany władzy przekroczymy granicę, za którą już nie będzie ratunku. Mamy jedno z największych zadłużeń w przeliczeniu na jednego mieszkańca w całym regionie. Tymczasem na ulicach i w dzielnicach jakoś nie widać tego gwałtownego rozwoju, który tłumaczyłby drenowanie miejskiej kasy. Za to kolejne działki miejskie są wyprzedawane.
Całkowite zamknięcie władzy na mieszkańców, brak uwzględniania ich potrzeb i oczekiwań. Podejmowanie decyzji, których mieszkańcy nie chcą i nie akceptują. Wprowadzanie zmian gwałtownie, bez jakichkolwiek konsultacji. Nikt się dzisiaj nie liczy z głosami z miasta.
No i również bardzo martwi mnie brak myślenia o przyszłości. Co zrobimy z chwilą, gdy sprzedamy już ostatni miejski grunt? Kiedy kasy miejskiej nie zasili kolejna kwota od dewelopera? Co zostawimy w spadku młodszym mieszkańcom?
Czego brakuje Ci w Gdyni?
Pomysłu na to jak zatrzymać młodych ludzi w mieście. Apartament w Sea Towers nie znajduje się w zasięgu młodych osób, które dopiero wchodzą na rynek pracy. Świeżo powiększonych rodzin, które poszukują mieszkania, nie stać na lokal w Gdyni i wyprowadzają się poza jej granice. Jednocześnie dużo lokali w mieście ma dzisiaj charakter inwestycyjny – przeznaczone są na krótkoterminowy pobyt turystów lub traktowane jako lokata kapitału. To bardzo krótka droga do wyludniania miasta.
Brakuje mi również przyjaznego podejścia do przedsiębiorców. Oni dzisiaj nikogo w magistracie nie obchodzą. Wystarczy dzisiaj spojrzeć na ulicę Świętojańską. Według ciebie tętni życiem? Kto za to odpowiada? Ludzie, którzy niepodzielnie zarządzają tym miastem od ponad 25 lat.
Trzy drobne rzeczy, które mogłabyś szybko zmienić jako prezydentka?
Tylko trzy? Trudno zdecydować.
Pierwsza sprawa, która bardzo mnie irytuje, a którą bardzo łatwo i szybko można zmienić, to ciągłe ograniczenie dostępności urzędu miasta dla mieszkańców. Nie można po prostu przyjść, bo okazało się, że mam dzisiaj wolne, i załatwić swoją sprawę. Urzędnicy nie powinni być odgrodzeni od mieszkańców murem niedostępności.
Kolejna kwestia to transparentność działania władz i urzędników. Bardzo szeroki temat, ale zmiany w tym zakresie mogą być wprowadzone stosunkowo szybko. Jawność kalendarza prezydenta – ile czasu może zająć podjęcie takiej decyzji? W Gdyni kilkanaście lat… Przejrzystość Biuletynu Informacji Publicznej. Publikowanie aktów prawa miejscowego, decyzji, zarządzeń, etc. bez zwłoki i wybierania, które chcemy mieszkańcom ujawnić, a o przed nimi raczej schować. Sporządzanie transkrypcji posiedzeń rady miasta i komisji.
Bartłomiej Austen wspominał o weryfikacji konkursów na usługi dla miasta – ja również się pod tym podpisuję.
Trzy ważne rzeczy, których nie da się zmienić szybko, a bardzo byś chciała?
Nie wiem, czy można to nazwać „zmianą”, ale pierwszą kwestią, z jaką zwróciłabym się do rady miasta, byłby szeroki audyt finansów miasta. Mam przekonanie, że w zakresie prawidłowości przepływów pieniężnych jest wiele – oględnie mówiąc – dyskusyjnych kwestii. Jeżeli okazałoby się, że dochodziło do nadużyć, jakie dziś podejrzewamy, nie miałabym oporów, aby postawić osoby odpowiedzialne przed wymiarem sprawiedliwości.
Kiedy mówię o „dyskusyjnych kwestiach” mam na myśli takie temat jak np. sprzedaż działki przy ul. Przemyskiej. Sprzedana jako tereny magazynowe, po sprzedaży szybko i sprawnie przekształcona w tereny mieszkaniowe i usługowe. Cena sprzedaży była wobec tego zaniżona o kilkadziesiąt milionów. Straciliśmy na tym my wszyscy.
Wyeliminowanie nieprawidłowości to pierwszy krok dla poprawy stanu finansów w mieście. Konieczne jest przeprowadzenie fachowych analiz co do obszarów, w których mogą i powinny być przeprowadzone reformy, aby optymalizować koszty działania miasta i zwiększyć jego dochody.
Chciałabym również podjąć działania na rzecz budownictwa komunalnego. Gdynia potrzebuje zwiększenia zasobu mieszkaniowego. Nie da się tego przeprowadzić szybko, ale ten temat był ignorowany wystarczająco już długo.
Kolejna sprawa to sytuacja oświaty, komunikacji miejskiej, stanu miejskich dróg. Nie można jednak mówić o istotnej poprawie ich funkcjonowania bez wcześniejszego oddłużenia miasta.
Chciałabym również, aby inwestycje obiecane mieszkańcom w końcu się rozpoczęły – legendarne już lodowisko, rewitalizacja bulwaru, skweru. Zwiększenie atrakcyjności oferty miasta dla mieszkańców to przecież istotna dla nich kwestia, tak samo jak wyczekiwane remonty w dzielnicach. Ale znowu – bez redukcji kosztów to się po prostu nie uda.
A już tak na zakończenie tej wyliczanki to chciałabym całkowicie zreformować sposób działania budżetu obywatelskiego – począwszy od wymogów dla projektów, poprzez głosowanie, na czasie realizowania inwestycji skończywszy. To, w jakim tempie (o ile w ogóle)miasto przystępuje do wykonania wygrywających koncepcji, jest kpiną z mieszkańców, którzy biorą udział w tworzeniu projektów i głosowaniu.
Wolisz słuchać czy mówić?
Zawodowo raczej słucham – jestem prawniczką, posiadam również uprawnienia mediatora, więc muszę uważnie wysłuchać osób, które zwracają się do mnie po pomoc. Odkryć i nazwać problem, czasem nawet nieuświadomiony. Prywatnie jednak jestem straszną gadułą. Nie można się z tym nie zgodzić!
Lubisz pracę zespołową czy wolisz decydować i działać w pojedynkę?
Bardzo lubię pracować w zespole, jednak nie boję się w ramach tej pracy przyjąć pozycji lidera i proponować własne rozwiązania.
Co najbardziej cenisz w ludziach? Jak dobierasz współpracowników?
Współpracowników dobieram pod kątem merytoryczności. Zdarzało mi się pracować w zespołach z osobami, do których nie czułam sympatii. Jednak uważam, że w życiu zawodowym liczą się tylko lub przede wszystkim kompetencje. Podjęłam na swojej drodze zawodowej kilka bardzo trudnych decyzji ignorując własne antypatie – dziś postąpiłabym tak samo, mimo że bywało niełatwo.
Natomiast w ludziom cenię przede wszystkim prawdomówność. Jako prawniczka prowadząca różnego rodzaju postępowania przed sądem widzę, do czego potrafi doprowadzić zatajanie faktów i manipulowanie dowodami. Miałam kilka bardzo przykrych doświadczeń, w których byłam okłamywana przez moich klientów. Skutki potrafią być bardzo poważne, a niekiedy również nieprzewidywalne. Nie jestem w stanie zaakceptować takiego stanu rzeczy.
Czy uważasz, że władze miasta powinny bardziej iść za głosem mieszkańców czy cierpliwie i merytorycznie edukować i przekonywać do własnych idei i rozwiązań? Obecnie nie dzieje się ani jedno ani drugie, ale który z modeli wydaje się ci bliższy?
Władze miasta są zatrudniane przez i dla mieszkańców, więc w pierwszej kolejności powinny działać na rzecz realizacji ich oczekiwań. Dopiero z chwilą, gdy widzą, że czegoś naprawdę nie da się zrealizować, że jakieś działania będą de facto szkodliwe dla miasta – pojawia się miejsce na przekonywanie.
Co sądzisz o obecnych realiach działania gdyńskich rad dzielnic?
Trochę wspomniałam już o tym przy kwestii cięć w komunikacji miejskiej – rad dzielnic nie zapytano o opinię, wystawiając ich jednocześnie na konfrontację z mieszkańcami. Chyba każdy się zgodzi, że taki stan rzeczy nie jest właściwy. Obserwuję z uwagą działania grupy radnych dzielnic, którzy tworzą postulaty zmiany statutów i zasad działania rad. Nie chcę być mądrzejsza od nich – te osoby lepiej wiedzą, czego potrzeba aby rady dzielnic mogły skutecznie realizować swoje zadania. Nikt nie zna się na wszystkim (wbrew temu co zdążyła nam wmówić Samorządność) – trzeba słuchać głosu tych, którzy w danym obszarze faktycznie działają.
Przed laty oczkiem w głowie władz Gdyni była edukacja. Jak oceniasz dzisiejszy jej stan?
Mam z nią codzienną styczność, ponieważ jestem mamą dwójki dzieci w wieku szkolno-przedszkolnym. Dyrektorzy robią, co mogą aby po drastycznych cięciach dofinansowania od miasta w ostatnich latach utrzymać placówki na powierzchni. Gdyni prowadzi narrację, że przyczyną kłopotów jest spadek wysokości subwencji, czyli dofinansowania z budżetu centralnego. To jest nieprawda. Osobiście zapytałam kilka lat temu miasto jak kształtowały się kwoty dotacji na każdą szkołę i przedszkole przez kolejne lata – przy czym prosiłam, aby przedstawić tylko dane dotyczące kwot dopłacanych przez miasto. W jednym tylko roku budżetowym zabrano placówkom niemal 60 mln złotych dofinansowania. Wtedy nastąpiło wyraźnie widoczne tąpnięcie – obserwowałam to też w placówkach moich dzieci. Cięcia etatów, odwoływanie zajęć dodatkowych, ograniczenie dostępności świetlicy. Moje przedszkole w jeden miesiąc wakacji będzie zamknięte (dawniej wyznaczano placówki dyżurujące, dzisiaj już nie), w drugi czynne tylko do 13:00. Przedszkole czynne do 13:00 nie spełnia swojego zasadniczego zadania. Słyszałam oczywiście głosy, że młodzi rodzice tylko narzekają, i że kiedyś też było źle. Szczerze? Nie pamiętam, aby moje przedszkole zamykało się na dwa miesiące Możemy narzekać na roszczeniowość rodziców, ale jeśli chcą oni pracować zarobkowo (odprowadzać podatki, wydawać pieniądze na miejskie atrakcje, płacić za prywatne usługi, etc.) to mam dla nich złą wiadomość – łatwo nie będzie.
Dlaczego Gdańsk tam nam odjechał, jeśli chodzi o inwestycje, rozwój, mnogość wydarzeń kulturalnych? Czy to normalny trend bo stolica regionu czy jednak władze Gdyni zmarnowały jakieś szanse?
Chyba nie tylko Gdańsk, szczerze mówiąc. A ponieważ nie tylko on, to odpowiedź brzmi – nie, to nie jest normalny trend. Widzę wiele zmarnowanych szans. Jeżeli chodzi o wydarzenia kulturalne to chyba też skutek dławienia inicjatyw, wykształconej już niechęci do współpracowania z miastem i stawiania tylko na te naprawdę duże wydarzenia – Open’era, Gdyński Festiwal Filmowy, zloty żaglowców, itd. Trochę w imię zasady – raz, a dobrze. Z ciekawości weszłam na popularny portal internetowy i wyszukałam ofertę dzisiejszych wydarzeń w kulturalnych. W Gdyni wieje pustką… Wydaje się, że po prostu gdyńskim władzom już nie zależy. I to jest chyba najwłaściwsza diagnoza.
Teraz lepiej. Jeszcze brak jasnych krótkich postulatów w innych kompetencjach władz miasta i punktowania niezrealizowanych obietnic, zmarnowanych pieniądzy, zaniechań itd.
Niestety, ale zgadzam się z opinią. W mieście brak wizji która zastąpił marketing. Miasto nie ma oferty dla turysty poza sezonem.
Andrzej
Duzo slow gladkich , malo konkretów , a nawet wcale .Narzekanie z jednej strony i brak propozycji rozwiazań. Akceptacja nazewnictwa funkcji w formie feminatywu „prezydentka” trąci lewicowoscią. W sumie „nihil novi”.
Mówi Pani że obsługuje medyków, to dlaczego w szpitalu miejskim w Gdyni nie ma należytej obsługi chorych na Izbie Przyjęć, /mój znajomy czekał na izbie przyjęć 16 godzin ,natomiast ja ze złamaną ręką czekałem 4 godziny /
Czy nie uważa Pani że czas już skończyć z segregacją chorych Szpital to nie Auschwitz
Dlaczego w mieście nie ma Pogotowia Ratunkowego ,gdzie chorzy potrzebujący pomocy powinni być obsługiwani ,a szpitale to niezwłocznego udzielania pomocy natychmiastowej .
Co Pani sądzi o platych miejscach parkingowych dla mieszkańców Gdyni Śródmieścia czy nie uważa Pani że to jest wyłudzanie pieniędzy od mieszkancow ,czy nie należy im się darmowy wjazd i darmowe parkowanie w strefie zamieszkania .Takie rozwiązanie ma Gdańsk Śródmieście, i uważam, że jest to rozwiązanie sprawiedliwe .
Co Pani sądzi o utworzeniu drog rowerowych z chodników dla pieszych ,co Pani sądzi o wjeżdżaniu rowerzystów w miejsca przeznaczone dla pieszych ,mam tu na myśli bulwar ,skwer ,a ostatnio nawet na place zabaw dla dzieci .
Co Pani sądzi o pojawiających się jak grzyby po deszczu urzędach miejskich w gdyni
Na 10 lutego są aż dwa ,na Śląskiej jeden, na dworcu Morskim jeden na Władysława IV jeden ,jest ich pewnie więcej.
Powiem dosadnie. Feminatywy są żałsne. Za wszelką cenę, nawet kosztem wzbudzenia śmiechu niektóre z pań je stosują i bronią zacięcie. Co dodatkowo śmieszne, cześć to używa cześć pań sobie nie życzy. Bądź tu mądry. Proszę nie zrozumieć mnie źle, nie jestem za Konfederacją.
Kolejna sprawa, jeśli tak zależy feministkom na pokazaniu się i zaznaczeniu na siłę równości, to może najpierw wniosą o zrównanie wieku emerytalnego? To by było fair. Czy lepiej sobie zacząć stosować feminitywy i udawać, że już jest ok?
Jak myśli Pani pomóc ludziom którzy czekają na mieszkania socjalne i komunalne, ja obecnie czekam od 2014 roku gdzie miałam przyznane mieszkanie i byłam nawet niby pierwsza w kolejce i nic się nie zmienia. Od kilku lat jestem w zarządzie i w tym bloku znajdują się 2 mieszkania UM podnajmowane przez prywatne osoby a jedno mieszkanie stoi pustostanem. I ten blok mieści się na ul. Świętojańskiej, w bloku obok naszego znajduje się kolejny pustostan, mieszkanie dwupokojowe. Jaki ma Pani pomysł na taką niegospodarność.