Każdy miesiąc w tym roku przynosi mi nową „edukacyjną” nowinę w Gdyni. Czasami mam wrażenie, że to serial kręcony z ukrytej kamery…
Teraz HIT, jedna z mam zamieściła na Facebooku zdjęcie ze spotkania Rady Rodziców z dyrekcją szkoły.
Pod postem ponad 300 komentarzy. Będzie pewnie więcej.
Okazało się, że NOWA szkoła jest za mała i nie będzie w stanie 1 września przyjąć do swoich murów tak dużą liczbę dzieci. Pierwszaki (zgodnie z wolą ich rodziców) zostaną przyjęte do grona uczniów Szkoły Podstawowej nr 37 w Gdyni. Codziennie rodzice będą przyprowadzać ich pod zieloną szkołę, skąd przyjedzie po dzieci autokar i zabierze ich do szkoły na Dąbrowie. Później dzieci zostaną odwiezione z powrotem na osiedle (i tak przez pół roku). Dyrekcja oraz radny z naszej dzielnicy zapewniają, że to najlepsze rozwiązanie, a rodzice o nic nie powinni się martwić, logistyką zajmie się szkoła…
Zobacz też: Rodzice zaniepokojeni sytuacją w gdyńskich szkołach – planowane wydatki na edukację niższe o 60 mln zł
Rodzice wybierając dzieciom szkołę, kierują się wieloma aspektami: lokalizacją (blisko domu, pracy), ofertą edukacyjną, relacjami. Następnie zapisują dziecko do wybranej placówki. Rekrutacja przebiega pomyślnie. Niby wszystko jest w porządku, dziecko będzie chodzić do wybranej szkoły, ale jakby nie tej… Czułabym się oszukana i bardzo zaniepokojona. A może to właśnie jest celem, aby rodzice pierwszaków zrezygnowali z tej szkoły?
Czy to naprawdę dobre rozwiązanie?
Możliwe, ale czy w taki sposób rodzice powinni się dowiadywać? Czy naprawdę w tym mieście brakuje myślenia przyszłościowego? Czy naprawdę nas rodziców trzeba traktować jak „durnych” petentów? Czy my nie mamy prawa nic powiedzieć, decydować, opiniować decyzji na temat edukacji naszych dzieci?
Panowie włodarze, zarówno subwencja oświatowa jak i dotacje z dochodów własnych gminy to nie są jedynie pieniądze z budżetu Państwa czy pieniądze ciężko zarobione przez rządzącą Gdynią od ponad 20 lat Samorządnością. To są przede wszystkim pieniądze gdynian, rodziców dzieci, którzy wybierając szkołę, często kierują się jej lokalizacją.
Sytuację na Chwarznie można było przewidzieć
To co się dzieje w Gdyni pokazuje jak władza nas nie szanuje. Tu nie chodzi wcale o najlepsze rozwiązanie. 20 lat rządzenia to wystarczający czas, aby móc pomyśleć o przyszłości. A sytuację na Chwarznie można było przewidzieć!
Już w latach 50. tereny Chwarzna i Wiczlina wskazywano jako kierunek rozbudowy miasta. W latach 70. zaczęto opracowywać koncepcje stworzenia dzielnicy dla 100 tys. mieszkańców. Plany Hosssy też nie są tajne i z wyprzedzeniem można przewidzieć liczbę mieszkańców. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego w takim razie wszystkie działania są zawsze doraźne i trzeba szukać najlepszych rozwiązań, zamiast zaplanować je dużo wcześniej.
Czy irytują Was wypowiedzi przedstawicieli miasta?
Wiecie, co jest irytujące w takich sytuacjach? Tłumaczenie przedstawicieli miasta. Bardzo szanuję naszych radnych, jednak często mam wrażenie, że oni nie są naszym głosem, ale są rzecznikami prasowymi prezydenta Wojciecha Szczurka i jego zastępców. Mówią piękne słowa, które mają pokazać, że rodzice nie mają prawa być źli, bo ktoś za nas zdecydował i podjął dla nas najlepszą decyzję… znów.
Czy gdyńscy politycy wysyłają dzieci do placówek prowadzonych przez nasz samorząd?
Tak swoją drogą zastanawiam się, czy dzieci gdyńskich polityków uczęszczają do przedszkoli i szkół prowadzonych przez samorząd. Ktoś ma na ten temat wiedzę? Coraz częściej mam wrażenie, że nie…
Napisz odpowiedź