Farmy trolli to nie tylko historie z amerykańskich dokumentów. To taktyka bardzo często wykorzystywana przez partie polityczne, również w Polsce, do dezinformacji czy osiągnięcia wybranego celu.. Może to być np. zniechęcenie grupy wyborców do idei czy zasianie wątpliwości. Przykładem takiego działania są np. masowe komentarze zawierające nieprawdziwe informacje pod postem/wpisem wpływowej osoby. Bardzo często nieprawdziwe informacje podawane są w postaci wiarygodnej historyjki. Można powiedzieć, że jest to element nieczystej gry politycznej. Zwykle trudno namierzyć źródło takich wpisów.
Czyżby farma trolli pojawiła się podczas gdyńskich wyborów samorządowych?
Przykładem mogą być ataki w mediach społecznościowych, głównie na Facebooku, które przypisują kandydatce na Prezydenta Gdyni nieprawdziwe cechy, np. że jest ukrytą opcją PiS.
Kłamstwa powtarzane wielokrotnie stają się prawdą
Efektem nieprawdziwych komentarzy jest celowe wprowadzenie internauty w błąd. Dodatkowo zleceniodawca (ponieważ tak należy określać osoby, które wykupują usługi farm trolli) czerpie satysfakcję z tego, że jego oponent polityczny zaczyna się denerwować i skupia całą energię na sprostowaniu nieprawdziwych informacji. Po pewnym czasie plotka zaczyna naturalnie krążyć po świecie.
Przykłady działania Farm Trolli
Farmy trolli to nie jest żaden mit. Temat dość często pojawia się w polskiej polityce. Jak ustaliła Wirtualna Polska w ostatnich wyborach parlamentarnych z siatki fałszywych kont w kampanii wyborczej korzystał Łukasz Mejza z Prawa i Sprawiedliwości. Wirtualna Polska namierzyła około 100 takich kont, które mogły mieć wpływ na przebieg kampanii. W 2019 roku Onet ujawnił, że przy Ministerstwie Sprawiedliwości istniał ośrodek, który koordynował falę nieprawdziwych i krytycznych informacji w kierunku sędziów krytycznych wobec działań PiS. 10 tysięcy fałszywych kont również powstało, aby ocieplić wizerunek TVP prowadzonej przez poprzednią władzę w Polsce. Podobne oskarżenia skierowane również były do Platformy Obywatelskiej, która zdaniem Wirtualnej Polski zapłaciła za atakowanie przeciwników partii.
Jak to działa?
Zleceniodawca, czyli osoba czy partia wynajmuje np. Agencję Social Media lub zleca analizy politologiczne lub działania promocyjne. Przebieg takich działań opisała Katarzyna Pruszkiewicz (była dziennikarka Fundacji Reporterów i Newsweeka). Kobieta zatrudniła się w agencji, która jednocześnie prowadziła kampanię (farmę trolli) wspierającą TVP, RUCH i Andrzeja Szejnę (polityka SLD). Dla agencji to tylko zlecenie i nie ma znaczenia strona polityczna. Konta, które prowadzą pracownicy często są bardzo wiarygodne. Każda osoba ma swoją historię, zainteresowania, a profile istnieją już od dłuższego czasu. Bardzo trudno się połapać, że są to fikcyjne osoby. Pracownicy otrzymują scenariusze wg których mają działać.
Czy można rozpoznać farmę trolli?
Zdemaskowanie farmy trolli tylko na podstawie komentarzy często jest bardzo trudne. O ile jeszcze puste konta, podszywające się pod innych łatwo rozszyfrować, o tyle te zadbane są praktycznie nie do odróżnienia. Najskuteczniejszym sposobem jest znalezienie firmy, która wykonuje takie zlecenie, a to też nie jest proste.
Jak można się ustrzec?
Najlepiej nie przyjmować wszystkich informacji bezkrytycznie. Jeżeli wiemy, że Aleksandra Kosiorek organizowała w Gdyni strajki kobiet, to nie ma szansy, aby była ukrytą opcją PiS. Nie ma sensu powielać dalej takiej plotki.
Napisz odpowiedź