434210356 1403361920570219 7730917236213558455 n

Czy doświadczenie, wiedza i staż są kluczowe?

Jakie wymagania powinien spełniać najlepszy kandydat? Doświadczenie na stanowisku, marzenia, powinien być bezpartyjny?

Czy wieczny prezydent Szczurek to siła czy obciążenie?

W toku kampanii wyborczej, gdy ścierają się wizje programowe i pomysły, wiele osób zastanawia się, kto powinien zostać prezydentem Gdyni. Z uwagi na to, że w Gdyni od 26 lat rządzi niepodzielnie prezydent Wojciech Szczurek, osoby głosujące mają generalnie dwa podejścia: albo uważają, że dotychczasowe władze nie powinny kontynuować swojej misji – i wtedy pozostaje pytanie, kto jest najlepszą osobą w ich miejsce, albo odwrotnie – uważają, że to właśnie obecny prezydent daje najlepszą rękojmię wykonywania tego mandatu dobrze. I chciałbym odnieść się do tej drugiej sytuacji. Odkładam tu na bok „wyznawców” i „betonowy elektorat”, który uważa, że Wojciech Szczurek cokolwiek robi, robi to świetnie, a nawet jeśli robi coś źle, to i tak robi dobrze, a na pewno chciałby dobrze, tylko zewnętrzne okoliczności mu nie pozwalają.

Ciekawszą grupą są osoby, których całkiem niemało, które wprawdzie widzą szereg słabości obecnej prezydentury, ale uważają, że jednak doświadczenie jest lepsze od braku doświadczenia oraz że to, że prezydent zna miasto od podszewki, najlepiej rokuje przyszłości miasta. I wtedy oczywiście pozostali kandydaci przegrywają niejako z góry, bo ani nie mają doświadczenia prezydenckiego (trudno je mieć w mieście, gdzie ponad ćwierć wieku rządzi ta sama osoba, a jej poprzedniczka nie żyje) i nie mają tak insiderskiej wiedzy o mieście jak prezydent. I to oczywiście prawda – nie mają ani takiego doświadczenia, ani tak szczegółowej wiedzy.

Pozostaje tylko pytanie, co realnie oznacza ta przewaga obecnego prezydenta. Czy to, że ma ogromny staż i doświadczenie sprawia, że skutecznie rozwiązuje problemy? No, zdecydowanie nie – bo ich ostatnio nie rozwiązuje, a wiele z nich sam tworzy swoimi decyzjami. Czy ma więcej sił i energii? Też nie, bo nam się obiektywnie zestarzał, wypalił i zmęczył. Czy może ma więcej dobrych nietuzinkowych pomysłów, dysponując taką wiedzą? Dokładnie odwrotnie: słuchając go na debatach, widzę, że nie ma już żadnej świeżości: jest snucie po raz setny tych samych gawęd i wygłaszanie stanowisk, które wiele razy już słyszeliśmy i już nikogo nie pociągają. To jak opowieści dziadka raczącego otoczenie po raz kolejny tą samą anegdotką lub bon-motem, niepomnego, że wszyscy znają już te opowieść na pamięć.

Jest taki moment, gdy staż i doświadczenie przestają być atutem, a stają się przeszkodą. Człowiek kreci się w kółko, odwołując do znanych sobie rozwiązań, które kiedyś – na przykład w poprzednim wieku – działały, a teraz nie chcą działać. Ten moment, gdy człowiekowi wydaje się, że już ma pełną wiedze, nie musi pytać i konsultować, jest początkiem końca: nie pojawią się już nowe pomysły, sugestie, odważne projekty – zostaje się w sieci własnych, utrwalonych poglądów i doświadczeń, schematów i działań. I będzie się kręcić niczym chomik w kołowrotku – coraz bardziej zmęczony, ale bez wpływu na coś więcej.

Na kolejnych debatach siedzi prezydent Szczurek i zdumionej sali opowiada o czymś, co być może kiedyś było prawdą, lub mogło nią być i chyba naprawdę nie orientuje się, że ten świat nie istnieje, jest wytworem propagandy, chciejstwa lub echem lat minionych. Sfrustrowanym nieprzyjaznością miasta przedsiębiorcom mówi, że Gdynia jest dla nich rajem i Mekką innowatorów, rodzicom dzieci szkolno-przedszkolnych opowiada o dostępności szkół i najwyższej jakości edukacji, ludziom czekającym na mieszkania komunalne, opowiada jak to Gdynia buduje je i buduje, a poza wszystkim – obiecuje wszystko wszystkim, nawet te rzeczy, których nigdy wcześniej nie deklarował. Więc tak – w kwestii odwoływania się do danych i bardzo precyzyjnej wiedzy o mieście, nikt prezydenta Szczurka nie przelicytuje. Tyle, że on tą wiedzę wykorzystuje jedynie do swoich gładkich, coraz nudniejszych opowieści – nie zaś do działania. On o Gdyni mówi, ale jej nie robi. Mówi o marzeniach o mieście, zamiast je urzeczywistniać. Pochyla się z troską i ma świadomość – ale nie wchodzi w świat realny. Opowieści mają pomóc mu wygrać, a nie – zmieniać.

Opowieści innych są pewnie mniej precyzyjne, mniej w nich cyferek i kwot – to oczywiste, poza tym, jak bardzo realne są pewne cyfry podawane publicznie – i tak nikt nie ma pewności. Ta żonglerka statystykami dzieje się od lat i tu na pewno nikt nie ma takich narzędzi jak prezydent Szczurek. Ale jest coś o wiele ważniejszego: realne zainteresowanie zmianami, frustracja i niezgoda przekuta na gotowość działania, energia do pracy i – jakże przydatna w tej pracy – pokora. Pokora, która każe pytać innych o zdanie, słuchać, konsultować i wypracowywać decyzje zamiast od razu w pierwszej sekundzie już wszystko wiedzieć i niczego, i nikogo nie być ciekawym. Tej pokory i ciekawości potrzebujemy, to z niej rodzą się nowe pomysły i odwaga do działania.

Zatem jeśli potrzebujemy profesjonalnego bajarza i człowieka, który uwiedzie nas słowem i z tymi słowami zostawi, zadowolony, że sztuczka po raz kolejny się udała – najlepszym wyborem będzie Wojciech Szczurek. Uśmiechnięty, zadowolony i z całej siły trzymający zaciągnięty hamulec ręczny. I z nim nie ma ryzyka, że pojedziemy w dziwne i nieznane rejony – po prostu będziemy stać w miejscu i grzęznąć.

Jeśli jednak chcielibyśmy realnej zmiany i poważnego potraktowania wyzwań stojących przez Gdynią, wybór musi być inny.

Dla mnie jest oczywiste, że najlepszym jest Aleksandra Kosiorek – kandydatka obywatelska i bezpartyjna, z jasnym przekazem programowym, energią i charyzmą, ale pewnie znajdą się osoby, które uznają, że najlepsze są kandydatury partyjne – pewnie mniej wyraziste i mniej zdeterminowane, ale za to oklejone znanym logotypem i sterowane z Warszawy. Kiepski to wybór, ale oczywiście coś może zmieni.

W przypadku kandydata Koalicji Obywatelskiej, Tadeusza Szemiota, pewnie niewiele, bo tu tej życiowej energii i determinacji w zmienianiu Gdyni trudno się doszukać przez lata jego publicznej służby. W przypadku kandydatów takich jak Marek Dudziński czy Przemysław Olczyk pewnie korekta kursu byłaby istotna (pytanie czy dobra) – tylko to rozważania teoretyczne, bo te osoby i formacje, które reprezentują, istotnego poparcia w Gdyni mieć nie będą.

ZYGMUNT ZMUDA TRZEBIATOWSKI